Mniej kontraktów dla polskich firm
REKLAMA
Zamówienia są jednym z nerwów każdego przemysłu, bo w dużym stopniu rozstrzygają o przyszłych trendach w gospodarce. Szefowie większości firm produkcyjnych w Unii mogą spoglądać na najbliższą przyszłość z optymizmem. Portfel nowych zamówień wzrósł bowiem o 2,3 proc., a w Eurolandzie nawet o 2,5 proc.
Jak wynika z wczorajszego raportu Eurostatu, unijnych służb statystycznych, wzrosty ponad przeciętną notowano na Malcie (16 proc.) oraz we Francji (5,3 proc.), Belgii (4,0 proc.) i Szwecji (3,9 proc.). Natomiast największe spadki dotknęły grupę czterech krajów, w tym Polskę, gdzie liczba zamówień zmniejszyła się o 3,5 proc. Znacznie większy regres, przywodzący na myśl poważne kłopoty, stał się udziałem Węgier i Łotwy. Zamówienia w tych krajach spadły w grudniu w porównaniu z listopadem – odpowiednio – o 31,1 proc. i 29,5 proc.
Także w ujęciu grudzień 2005 do grudnia 2004, Polska znalazła się w gronie państw rejestrujących największe spadki. Pod tym względem wyprzedzają nas tylko Węgry i Malta, która, w relacji miesiąc do miesiąca została liderem w kategorii największego wzrostu zamówień.
– Byłby tu powód do niepokoju, gdyby taka tendencja utrzymywała się dłużej, powiedzmy kilka miesięcy. To są wskaźniki, które potrafią bardzo fluktuować. Bardzo często jest tak, że jeśli mierzymy okres do okresu, to okazuje się, że np. w zeszłym roku w grudniu było wyjątkowo dużo zamówień. I w takiej sytuacji rzeczywiście może nastąpić spadek, który wcale nie oznacza, że w gospodarce jest źle. Bliższe prawdy jest stwierdzenie, że grudzień nie był tak wyjątkowy, jak ten rok temu – wyjaśnia prof. Witold Orłowski, dyrektor Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej.
Tadeusz Barzdo
REKLAMA
REKLAMA