RPO. Gwarancje zapłaty za roboty budowlane do Trybunału Konstytucyjnego
REKLAMA
REKLAMA
RPO występuje z wnioskiem do TK na prośbę Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Profesor A. Zoll skarży całą ustawę z dnia 9 lipca 2003 r. o gwarancjach zapłaty za roboty budowlane (Dz.U. nr 180, poz. 1758), gdyż uważa, że większość jej przepisów jest ze sobą ściśle powiązana. Ustawa przewiduje, że wykonawca mógłby w każdym czasie żądać od zamawiającego gwarancji zapłaty (np. w postaci gwarancji bankowej, akredytywy, poręczenia banku itd.) za wykonane przez niego roboty. Jego zdaniem, ustawa broni interesów tylko jednej grupy podmiotów gospodarczych.
REKLAMA
Rzecznik podziela wcześniej już zgłaszane obawy, że ustawa będzie promowała podmioty najsilniejsze, małe firmy boją się bowiem żądać gwarancji zapłaty w obawie, że nie dostaną kolejnych zleceń i zostaną przez to wyeliminowani z rynku. Tymczasem profesjonaliści powinni sami dbać o zabezpieczenie swoich interesów. Ponadto, prawo żądania gwarancji zapłaty na każdym etapie realizacji umowy (i w wyznaczonym przez wykonawcę terminie) może się stać narzędziem w ręku nierzetelnych firm skierowanym przeciwko zamawiającym, choć ci regularnie płacą swoje zobowiązania.
REKLAMA
Wykonawcami są bowiem nie tylko bardzo małe firmy, ale też duże i prężne, które mają na rynku pozycję silniejszą niż ich zamawiający. Poza tym, inwestorem może też być konsument, np. zwykły Kowalski, który stawia domek jednorodzinny. Zdaniem RPO, ustawa ta nie ma więc szans, aby zlikwidować albo poważnie ograniczyć zatory płatnicze w budownictwie.
Sposób na zatory płatnicze
Projektodawcy ustawy chcieli, aby ograniczyła ona tzw. zatory płatnicze w budownictwie (opóźnienia w zapłacie za wykonane roboty budowlane), które dla wielu firm oznaczają utratę płynności finansowej, a nawet bankructwo. Posłowie, którzy zgłosili projekt, podkreślali, że ochrona małych i średnich firm budowlanych nie jest wystarczająca. Nowe przepisy miały dać wykonawcom budowlanym instrument prawny, który przywracałby równowagę stron i uniemożliwiłby wykorzystywanie przez zamawiającego jego pozycji przetargowej (wykonawca nie był bowiem w stanie uzyskać korzystnych dla siebie zabezpieczeń na etapie negocjacji i zawierania kontraktu).
REKLAMA
REKLAMA