Dlaczego zdawałoby się dobry pomysł upadł i co z tym ma wspólnego cykl Deminga?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Pracując jako konsultant, nieomal od początku działalności, kiedy proponuję jakieś, w gruncie rzeczy proste i naturalne w danym przypadku rozwiązanie, mam okazje usłyszeć: "to nie zadziała, już próbowaliśmy". Zastanawiam się wtedy, jak to jest, że "nie zadziała" pomysł, na który wpadli już ci, których dotyczył on bezpośrednio, a po jakimś czasie, potwierdza go osoba niezależna, której powierzono ponowne przeanalizowanie problemu? Na dodatek, to nie są odosobnione przypadki. Takie sytuacje się powtarzają. Mam wrażenie, że wszyscy tego doświadczamy. Może warto więc spróbować poszukać odpowiedzi jakie mogą być tego przyczyny i co w związku z tym można zrobić, by było lepiej?
REKLAMA
Pierwszą, prawdopodobną, przyczyną jaka każdemu przychodzi do głowy jest, że rzeczywiście dany pomysł nie był dobry albo był wręcz chybiony. Drugą taką przyczyną, może być, że może dany pomysł był dobry w ogóle, ale nie był skuteczny tu i teraz. Nie był on dobry ani w tym czasie, ani w tym miejscu. Nie był to więc pomysł na daną sytuację. Ale może być i tak, że pomysł jest całkiem dobry, czas i miejsce właściwe, tylko wykonanie zawiodło! I to jest trzeci, możliwy, powód niepowodzenia naszych pomysłów. Niestety, ten powód jest rzadko przez nas wymieniany, a jak wynika z moich obserwacji, to może okazać się on często wiodącą przyczyną niepowodzeń. Popełniamy błędy wdrożeniowe i nie przypisujemy ich sobie, tylko za niepowodzenie obarczamy czynniki zewnętrzne. Ma być to forma samousprawiedliwienia się. Może nawet nieświadoma? Problem w tym, że to po pierwsze, nie musi być prawdą, że za niepowodzenie odpowiadają czynniki zewnętrzne, a po drugie, jest dowodem, że kiedyś podleliśmy decyzję próby wdrożenia pomysłu nie określając, dostatecznie dokładnie, najważniejszych zagrożeń. A to przecież też nie stawia nas w dobrym świetle. Mamy więc klasyczny przypadek "wpadnięcia z deszczu pod rynnę".
Są dwa zasadnicze powody, które sprawiają, że nowy pomysł biznesowy nie udaje się lub nie udaje się do końca i nie przynosi spodziewanych efektów. Po pierwsze, może to być niedobry pomysł. Po drugie, niedobra może być próba jego wdrożenia.
Jedynym skutecznym, znanym mi, sposobem zmniejszenia prawdopodobieństwa niepowodzenia realizowanych przez nas pomysłów biznesowych, jest próba metodycznego i systemowego podejścia do ich realizacji. Przykładem takiego działania może być zaproponowany przez Wiliama Deminga[i] cykl określany jako PDCA:
Może ktoś powiedzieć, że w gruncie rzezy, właśnie wszyscy postępujemy zgodnie z tą zasadą. Jednak bliższa analiza tego co tak naprawdę robimy, chyba temu przeczy.
Zobacz: Stres w pracy a koncepcje zarządzania ludźmi
REKLAMA
Czy nasze planowanie jest rzeczywiście planowaniem, czy tylko podjęciem decyzji o "Wykonaniu", w oparciu o dosyć luźne założenia? Czy weryfikujemy to co wykonaliśmy, czy tak naprawdę "Wykonanie = Zastosowaniu"? Czy sami jesteśmy weryfikatorem całego procesu realizacji pomysłu biznesowego, czy też jest jeszcze ktoś, z kogo opinią warto się liczyć? Niestety, bardzo często korzystamy ze skrótów i uproszczeń, w imię oszczędności czasu i pieniędzy; w imię braku potrzeby weryfikowania rzeczy wydaje się oczywistych; wreszcie dlatego, że nie przychodzi nam do głowy, że podstawą jest nie tylko sam pomysł, ale też unikanie błędów przy jego wdrażaniu.
Okazuje się, że w praktyce, bardzo często tak właśnie postępujemy, łamiąc zasady które dałyby nam szansę ma zwiększenie prawdopodobieństwa, że nie dwa pomysły na dziesięć zakończą się sukcesem, a więcej niż dwa, ponieważ nie popełnimy błędów przy realizacji, w gruncie rzeczy, udanego pomysłu biznesowego. Albo dlatego, że już we wczesnym etapie, nie angażując niepotrzebnie znacznych środków finansowych czy czasu pacy, będziemy umieli odrzucić pomysł, który jest najzwyczajniej zły. A może dlatego, że na wczesnym etapie dopracujemy pomysł niedopracowany.
Istnieje pogląd, że każdy z nas myli się w swoich osądach minimum w 50%. Tak więc, statystycznie, tylko co drugi nasz osąd jest prawdziwy. Aż w połowie przypadków nie mamy racji (sic!). Problem w tym, że nie wiemy, o którą połowę przypadków chodzi. Jedynym sposobem, żeby się dowiedzieć, jest sprawdzenie tego w praktyce. A tutaj eksperyment jest tańszy niż działanie produkcyjne. Dlatego zasada PDCA jest taka ważna i pomaga nam minimalizować koszty nietrafnych decyzji. Dla mnie nawet nie jest istotne, czy teza o naszej 50% omylności jest do końca prawdziwa czy też nie. Ważne jest to, że przyjęcie założenia, że jednak jest prawdziwa i uwzględnienie tego w działaniach, zwiększa szansę na powodzenie poprzez np. zastosowanie odpowiednich procedur czy dzięki konsultowaniu przemyśleń, działań itp. A oto w gruncie rzeczy chodzi jeśli chcemy by nasze dobre pomysły nie upadały.
Konsekwencja główna zaleta menedżera
[i] W. E.Deming - amerykański statystyk, którego podglądy na temat sterowania procesami doceniono w połowie XX wieku w Japonii. Jego opracowania nie były szeroko znane w "nowym świecie", aż do lat 80, kiedy to okazało się, że za sukcesem japońskich firm, szczególnie w zakresie jakości produkcji, stoją prace W.E.Deminga.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.