Wall Street dodała skrzydeł, ale nie wszystkim
REKLAMA
REKLAMA
Warszawska giełda znalazła się w europejskiej czołówce zwyżek, ale w towarzystwie Moskwy, Bukaresztu i Aten. Londyn, Paryż i Frankfurt nie dały się ponieść euforii. Wkrótce zobaczymy, kto miał rację.
REKLAMA
GPW
Początek dnia na warszawskiej giełdzie nie przyniósł euforii, jakiej można się było spodziewać po doskonałej wtorkowej sesji w Stanach Zjednoczonych. Ale indeksy zaczęły od całkiem przyzwoitej zwyżki. WIG20 zyskiwał prawie 1,5 proc., a WIG rósł o 1,3 proc. Pierwsze dwie godziny handlu przyniosły kontynuację wzrostów i wskaźnik największych spółek zwyżkował nawet ponad 2 proc. To wyraźna odmiana w porównaniu do ostatnich sesji, które nawet jeśli się nienajgorzej zaczynały, przynosiły raczej spadki. Dziś indeksom pomagały papiery banków, które zyskiwały od 1,5 do 2,5 proc., za wyjątkiem PKO, którego papiery rosły o zaledwie 0,5 proc. Liderami wzrostów były jednak spółki paliwowe, zyskując po ponad 4 proc. Około 2 proc. zyskiwały walory KGHM, o ponad 1 proc. w górę szły akcje Telekomunikacji Polskiej. W ciągu dnia banki utrzymały swoją pozycję, rafinerie jeszcze ją poprawiły, zwiększają wzrosty do 4,6-5 proc. Telekomunikacja Polska zyskiwała ponad 3 proc., zdecydowanie odbijając się od dna, po wielu sesjach spadków. Ostatecznie WIG20 zyskał 2 proc., WIG zwyżkował o 1,9 proc., wskaźnik średnich spółek wzrósł o 2 proc., a sWIG80 0 1,5 proc. Obroty wyraźnie wzrosły i wyniosły 1,55 mld zł.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
Po poniedziałkowej przerwie, Wall Street pokazała swoją siłę. Solidne wzrosty indeksów powinny były poprawić nastroje inwestorom na całym świecie. Optymizm zapanował po nieoczekiwanie dobrym odczycie wskaźnika nastrojów amerykańskich konsumentów.
W Azji entuzjazm pojawił się tylko na kilku parkietach. Ponad 5 proc. zyskał indeks giełdy w Hong Kongu, ponad 3 proc. zwyżki notowano w Singapurze i na Tajwanie, prawie 3 proc. w Bombaju. Nikkei zyskał jednak jedynie 1,4 proc., a indeks giełdy w Szanghaju zaledwie 0,6 proc. Zniżkował wskaźnik giełdy w Korei.
W Europie reakcja na optymizm amerykańskich inwestorów była bardzo chłodna. Indeksy głównych giełd zyskiwały na początku dnia zaledwie 0,3-0,5 proc. i w ciągu pierwszych godzin niewiele się zmieniło. Jedynie wskaźnik giełdy londyńskiej zdołał się wznieść o 1 proc. Znacznie śmielej poczynały sobie giełdy naszego regionu. Węgierski BUX zyskiwał prawie 3 proc., w Moskwie zwyżka przekraczała 3,6 proc., w Belgradzie 2 proc.
Utrzymujący się w trakcie sesji mizerny zapał inwestorów w Londynie, Frankfurcie i Paryżu nie zmienił obrazu rynku. Pod koniec dnia znacznie spuścił z tonu BUX, ograniczając zwyżkę do 1,5 proc., za to inwestorzy w Rosji podbili stawkę do ponad 4 proc. Niemieccy inwestorzy wykorzystali końcówkę sesji do sprzedaży akcji i DAX zamknął się na niewielkim minusie.
Waluty
REKLAMA
Pierwsza część dnia na światowym rynku walutowym przebiegała dość spokojnie. Za euro płacono 1,39-1,4 dolara, czyli mniej więcej tyle samo, co wczoraj. Wydaje się, że przynajmniej do piątku nie należy spodziewać się większych ruchów.
Także na naszym rynku zmiany były niewielkie. Po niezłym początku dnia złoty lekko się osłabiał, ale straty sięgały około 2-3 groszy. Za dolara przed południem trzeba było płacić 3,17 zł, za euro 4,43 zł, a za franka 2,92 zł. Do końca dnia niewiele się zmieniło, jednak złoty konsekwentnie tracił na wartości, podejmując tylko jedną, niezbyt udaną próbę odzyskania sił. Tuż po godzinie 16.00 za dolara trzeba było płacić 3,19 zł, o 4 grosze drożej niż we wtorek, za euro 4,44 zł. i strata wyniosła także 4 grosze, a za franka 2,93 zł. – w tym przypadku podwyżka wyniosła 3 grosze. Warto zwrócić uwagę, że nasza waluta słabnie już od ubiegłego czwartku. Może się potwierdzać teza, że ma to związek z przypadającym na koniec kolejnych miesięcy terminem rozliczania niesławnych opcji walutowych. Ale równie dobrze może to być czynnik czysto psychologiczny.
Podsumowanie
Inwestorzy w Warszawie nie tryskali dziś optymizmem, ale wykorzystali dobrą okazję do próby zakończenia korekty i powrotu do wzrostów. Nie szło to zbyt gładko, ale nie ma co narzekać. Zmienność kursów była całkiem przyzwoita, zróżnicowanie poglądów na rynek korzystne dla wszystkich stron, wartość handlu powróciła do normy i nie przypominała już okresu świątecznego, jak wczoraj. Gra znów toczy się pod dyktando Wall Street i stamtąd należy oczekiwać impulsu.
REKLAMA
REKLAMA