Kolejne trupy wypadają z bankowych sejfów
REKLAMA
REKLAMA
Obawy, że bankowy horror jeszcze się nie skończył, doprowadziły dziś do gwałtownej przeceny na światowych parkietach. Do tego dołożył się niepokój o los motoryzacyjnych gigantów i mamy mieszankę, która może spowodować, że korekta wzrostowej fali może być znacznie poważniejsza, niż się można było spodziewać.
REKLAMA
GPW
REKLAMA
Tydzień na naszym parkiecie rozpoczął się od spadków głównych indeksów o około 2 proc. Po ponad godzinie nastroje nieco się poprawiły, ale próba odrabiania strat zakończyła się niepowodzeniem. Potem było już tylko gorzej. W pierwszej części sesji naszym indeksom kulą u nagi były papiery firm surowcowych. Akcje KGHM traciły około 5 proc., 4,5 proc spadały walory Lotosu i ponad 3,6 proc. zniżkował PKN Orlen. Później spółki paliwowe odrobiły straty, ale do gry włączyły się banki. Walory BRE, BZ WBK, Pekao traciły po około 8-10 proc. Papiery PKO BP spadały „jedynie” o 5-7 proc.
W takiej sytuacji główne indeksy cofnęły się w stosunku do piątkowego zamknięcia o 4 proc. WIG20 stracił ostatecznie 3,6 proc., a WIG 3,4 proc. Nieco lepiej radziły sobie wskaźniki małych i średnich spółek, zniżkują odpowiednio o 1,7 proc. i 2,5 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły nieco ponad miliard złotych i były niższe niż w trakcie poprzednich sesji.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
Piątkowa sesja w Stanach Zjednoczonych, zakończona sporymi spadkami (Dow Jones o 1,9 proc. i S&P o 2,3 proc.), ustawiła początek tygodnia na pozostałych światowych giełdach. Bardzo nerwowa była reakcja na azjatyckich parkietach. Indeksy w Hong Kongu i Japonii straciły po 4,5 proc., koreański Kospi zniżkował o 3 proc. Tylko w Chinach indeks Shanghai B-Share zanotował zwyżkę o 1,2 proc. W takiej sytuacji i w Europie ranek nie mógł być optymistyczny. Francuski CAC40 zaczął od spadku o 3,3 proc., a niemiecki DAX od zniżki o 2,6 proc. Po godzinie proporcje między tymi indeksami odwróciły się i CAC odrobił niewielką część strat, a spadek DAX sięgał 4 proc. Tylko indeks w Londynie trzymał się stosunkowo nieźle, zniżkując o zaledwie 1 proc. Spośród giełd naszego regionu najbardziej tracił rosyjski RTS, spadając o ponad 4 proc. i czeski PX50, który mu dotrzymywał kroku.
Nastroje pogarszały spadające kontrakty terminowej na amerykański indeksy, co sugerowało jednoznacznie, że spadkowa korekta na rynkach może potrwać dłużej. W przypadku indeksów głównych giełd sytuacja w ciągu dnia nie zmieniała się w zasadniczy sposób. Metamorfozę przeszedł natomiast węgierski BUX. Rano spadał o 1,6 proc., a po potężnym wyskoku przekręcił licznik na plus o podobnej skali. Logiki w tych ruchach trudno się dopatrzeć, bo informacje dotyczące gospodarki nadal są fatalne, ale taki już urok małych giełd. Na koniec dnia powrócił do spadków, tracąc 2,5 proc. Logika poraziła natomiast giełdę w Bukareszcie, gdzie po prognozie Bank of America, że PKB Rumunii zmniejszy się w tym roku o 3,4 proc., tamtejszy indeks notował prawie 8 proc. spadek.
Waluty
W poniedziałek dolar ponownie umacniał się wobec euro, ale nie był to proces zbyt gwałtowny. Przed południem za wspólną walutę trzeba było płacić 1,31 dolara, o centa mniej, niż w piątek. Ale umacniający się dolar bardzo niekorzystnie wpływał na naszą walutę. Zloty przed południem tracił około 8-9 groszy, czyli ponad 2 proc. Za dolara trzeba było płacić nawet 3,6 zł., za euro 4,73 zł, o 8 groszy drożej niż w piątek, a za franka 3,12 zł, 7 groszy, czyli prawie 1,8 proc. drożej niż w piątek.
Wraca więc stary mechanizm: im gorzej na giełdach, tym mocniejszy dolar i słabszy złoty. W ciągu dnia zmiany były już niewielkie. W wielu komentarzach znów pojawiają się sugestie, że osłabienie złotego pod koniec miesiąca i kwartału nie jest kwestią przypadku. Wskazują one jednoznacznie na przygasającą już nieco sprawę rozliczania opcji walutowych.
Podsumowanie
Korekta na rynku akcji nabiera rumieńców. Jej dynamika i przebieg powoli zaczynają być niepokojące. Jeszcze bardziej niepokojące są powody, które sprawiają, że może ona być dużo głębsza, niż się spodziewamy. Dalszy ciąg kryzysu bankowego, nasilanie się kłopotów amerykańskich koncernów motoryzacyjnych… Jeszcze jeden sygnał tego typu i może się ona przerodzić w ruch, który doprowadzi do kolejnego testowania dołka bessy. Może z korzyścią dla rynku.
REKLAMA
REKLAMA