Obawy inwestorów obniżają ceny ropy
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Do wczoraj inwestorzy i analitycy byli przekonani, że ropa do końca roku dojdzie do 75 USD. Silnym impulsem do realizacji tego scenariusza, był zaskakujący ubytek zapasów ropy w Stanach Zjednoczonych o 4,7 mln baryłek. Inwestorzy mimo tego zdecydowali się na wyprzedaż surowca, co pociągnęło ceny do 58 USD. Miało to również duży związek z negatywnymi informacjami płynącymi z Europy i Stanów Zjednoczonych. W strefie euro produkcja przemysłowa spadła o 2,0 proc. m/m, co uzmysławia, że dno recesji tam dopiero następuje, a w Stanach została podważona teza o dobrej kondycji tamtejszego konsumenta. Spadek wskaźnika sprzedaży detalicznej o 0,4 proc. m/m wobec prognoz wskazujących na wzrost o 0,1 proc. był dotkliwym ciosem dla rynków akcji i surowców.
REKLAMA
Cenę ropy naftowej dyktują obecnie nastroje na rynkach finansowych, a nie dane związane wyłącznie z wydobyciem czy popytem na surowiec, choć ta sytuacja może się gwałtownie zmienić jeśli OPEC postanowi zmienić bardzo wyraźnie poziom wydobycia. Stan światowej gospodarki jako całości stopniowo się poprawia. To docelowo pociągnie za sobą wzrost zapotrzebowania na energię, a zatem i na ropę naftową.
Przebicie 60 USD za baryłkę wydaje się zatem kwestią czasu. Czy osiągnięcie 75-80 USD w najbliższym czasie jest nadal realne? Tak, jednak istotnym wsparciem dla tego scenariusza jest kondycja dolara. Osłabienie amerykańskiej waluty może wywołać wzrosty notowań „czarnego złota”. Dlatego analitycy rynku ropy coraz częściej sięgają po prognozy makroekonomiczne dla amerykańskiej gospodarki.
REKLAMA
REKLAMA