Wzrost cen w 2017 r.
REKLAMA
REKLAMA
Ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły w grudniu 2016 r. o 0,8 proc. r/r, ale w stosunku do listopada wzrosły o 0,7 proc. - podał GUS prezentując szybki szacunek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych.
REKLAMA
Komentarz dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, głównej ekonomistki Konfederacji Lewiatan
REKLAMA
Po 28 miesiącach spadków cen i jednego miesiąca ich stabilizacji (listopad br.) pojawiła się inflacja. Ostatnio wzrost cen dóbr i usług konsumpcyjnych na takim poziomie (0,8 proc.) mieliśmy w październiku 2013 r. Proces powrotu do rosnących cen właśnie się zaczął.
Dzisiejsza informacja GUS to szybki szacunek, jeszcze bez struktury wzrostu cen. Na pewno jednak w dalszym ciągu rosły w grudniu ceny żywności i to silniej niż w ostatnich miesiącach. Ich producenci i sprzedawcy chcieli skorzystać z dużego świątecznego popytu, a także bardziej zasobnych portfeli Polaków. Poza tym część produktów żywnościowych importujemy, a słabnący złoty musiał przełożyć się na wzrost cen. Wzrosły zapewne także ceny napojów bezalkoholowych i alkoholowych - tu także zadziałał efekt świąteczny i zasobniejszych portfeli konsumentów. A ponieważ rosły ceny żywności i napojów, to na pewno rosły także ceny usług gastronomicznych.
Bez wątpienia na wzrost wskaźnika inflacji wpłynęły w grudniu ceny paliwa. Rosną one od października br., czyli 3 miesiąc z rzędu. W grudniu ten wzrost był co najmniej tak silny jak dwa miesiące temu. Wzrost cen paliwa przekłada się na wzrost kosztów transportu, które są przecież w większym lub mniejszym stopniu w kosztach wszystkich produktów, co nie pozostało bez wpływu na ich ceny.
Beneficjentem tego wzrostu cen jest budżet państwa, do którego wpłyną dodatkowe, inflacyjne środki z podatków pośrednich (VAT i akcyza). Beneficjentem są także przedsiębiorstwa dostarczające na rynek produkty, których ceny wzrosły. Płacą za to konsumenci.
Zobacz też: Nowe zasady rozstrzygania sporów z konsumentami od 2017 roku
Nie ma wątpliwości, że proces wzrostu cen rozpoczął się. Wskazują na to m.in. trendy, które obserwujemy na rynkach cen paliw i surowców na rynku światowym. Prognozy wzrostu gospodarki światowej mówią o tym, że powinna się ona rozwijać w 2017 r. nieco szybciej niż w tym roku, a więc i popyt na paliwa i surowce będzie nieco większy. Jeśli producenci ropy naftowej utrzymają wprowadzone ograniczenia dostaw na rynek, ceny ropy mogą wzrosnąć powyżej 60$ za baryłkę, co nie pozostanie bez wpływu na cenę paliwa w Polsce. Ale skala wzrostu nie będzie duża. Przy takiej cenie amerykańskie firmy wydobywające ropę z łupków uruchomią bowiem swoją produkcję zwiększając podaż ropy i ograniczając wzrost jej ceny na rynku światowym. Na pewno będą rosły w dalszym ciągu ceny żywności.
O tym, jak silny będzie wzrost cen w 2017 r. będzie decydowała nie podaż, a popyt. Jeśli inflacja przyspieszy ponad 1,0-1,2 proc., będzie to przede wszystkim efekt presji popytowej, którą może uruchomić stabilna sytuacja na rynku pracy i rosnące wynagrodzenia, a także duże pieniądze z budżetu państwa kierowane do gospodarstw domowych z różnych programów socjalnych, w tym z programu Rodzina 500+. Jeśli zatem będziemy mieli w 2017 r. silniej rosnące ceny dóbr i usług konsumpcyjnych, to pamiętajmy, że to w dużej mierze efekt naszej rosnącej skłonności do konsumpcji i zastanówmy się, czy nie warto części pieniędzy zaoszczędzić, jeśli nasze dochody na to pozwalają.
Źródło:
Konfederacja Lewiatan
REKLAMA
REKLAMA