Zagraniczny przelew – kto ma za niego zapłacić?

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Polska plasuje się w okolicach 20-tego miejsca w rankingach największych gospodarek świata. I nie tylko dlatego, że po Europie i Stanach szaleje kryzys, a nam udało się pozostać „zieloną wyspą” dodatniego przyrostu PKB pośród morza czerwieni krajów z ujemnym przyrostem. Za taką pozycją w rankingach idą pewne konsekwencje, w tym coraz większe międzynarodowe powiązania finansowe. Nie chodzi tu o związanie gospodarek, choć i to w pewnej mierze ma miejsce – chodzi o to, jak łatwo i szybko pieniądze przechodzą z kraju do kraju, z kieszeni zwykłych ludzi opłacających najrozmaitsze usługi i produkty za pomocą przelewów zagranicznych. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że w pewnej mierze tylko od niego zależy, ile zapłaci za same koszty przelewu.
REKLAMA
W większości polskich banków klient wybiera pomiędzy dwoma rodzajami przelewów zagranicznych, europejskim i walutowym. Jak łatwo się domyślić, najlepszą opcją przy przelewach do krajów UE i sąsiednich (takich jak Szwajcaria czy Norwegia) będzie przelew europejski, który w polskim banku będzie kosztował średnio 5-10zł. Wypełnianie poszczególnych parametrów przelewu, takich IBAN czy SWIFT zaważy na szybkości dotarcia pieniędzy na konto adresata, ale nie na jego kosztach, dlatego znacznie ważniejsze w tym temacie jest wybranie właściwej opcji kosztowej przelewu: SHA, BEN lub OUR. Cóż to oznacza?
Polecamy: Najlepsze konta bankowe z dostępem do bankowości elektronicznej
REKLAMA
Przy przelewach zagranicznych do banków poza krajami UE pieniądze nie trafiają bezpośrednio do nich, lecz muszą przejść przez tak zwane „banki pośredniczące” – taka rubryka również znajduje się formularzu omawianego przelewu, lecz zazwyczaj wypełniana jest automatycznie, gdyż każdy z polskich banków ma swoich partnerów (nazywanych inaczej korespondentami), w których posiada rachunek w danej walucie. Dopiero z owego rachunku pieniądze trafiają do właściwego adresata.
Taka, a nie inna droga działania generuje dodatkowe koszty, zwykle mieszczące się w przedziale 0,2 do 0,4 % przelewu, naliczane dla banku macierzystego, jednak jest to średnia i wartość może być wyższa. Do tego należy doliczyć opłatę dla banku-korespondenta na podobnym poziomie. Wszystko to sprawia, że końcowa suma przelewanych pieniędzy jest wyższa niż kwota, którą klient chce przesłać. Można jednak, będąc świadomym powyższego, zredukować opisane koszty, np. dzieląc się nimi. Wszystko zależy od tego, którą opcję kosztową klient wybierze.
Pierwsza z nich, tak zwana SHA (od share), polega na podziale wymienionych kosztów operacyjnych pomiędzy nadawcę a odbiorcę przelewu, przy czym każdy z nich pokrywa koszt swojego banku – jest to jedyna opcja dostępna w przelewach europejskich. Z kolei w opcji BEN (od angielskiego beneficiary, czyli beneficjent) za wszystko płaci odbiorca – przy czym koszty potrącane są z przelewanej kwoty – jeśli nadawca przelewa 1000 CHF w opcji BEN przy sumie kosztów rzędu 25 CHF, na konto odbiorcy trafi 975 CHF. Ostatnią opcją jest opcja OUR – odwrotna względem BEN – czyli wszelkie koszty przelewu pokrywa jego nadawca.
Znając dostępne możliwości, można wybrać optymalne, najbardziej satysfakcjonujące rozwiązanie. Klientom przelewającym pieniądze na zagraniczne konta oczywiście najbardziej odpowiadałaby sytuacja, w której to odbiorca pokrywa koszty operacji. Podobnie sytuacja ma się z przelewami krajowymi w obcych walutach – klienci również mają do wyboru trzy wyżej opisane opcje kosztowe. Jednak rozmaite instytucje finansowe często nie informują ich o możliwościach, przerzucając opłaty związane z przelewami właśnie na klientów.
Bardzo ważne jest, by sprawdzać, którą opcję realizuje instytucja, której zlecamy wykonanie przelewu. Często bowiem klient nie jest wprost informowany o wymienionych opcjach kosztowych. Zdarza się to w przypadku kantorów internetowych, gdzie określone opcje kosztowe powinny stanowić jedno z kryteriów wyboru usług kantoru. Jeżeli jakaś firma informuje o tym klientów, zazwyczaj wykonuje przelewy biorąc na siebie wszelkie koszty i czyni z tego dość silny atut w rywalizacji z konkurentami.
Jedyną ochroną przed ukrytymi kosztami jest edukacja oraz podnoszenie świadomości osób dokonujących operacji finansowych na rynku walutowym. Tylko w ten sposób, zaznajomieni z regułami obowiązującymi w świecie finansowym, a także świadomi przysługujących im praw, klienci będą mogli uniknąć ukrytych bądź zatajonych kosztów.
Polecamy: Pożyczka dla firm i inne sposoby na sfinansowanie własnej działalności
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA