Skromne obroty na GPW
REKLAMA
REKLAMA
Skromne obroty - które stają się tradycją GPW na poniedziałkowych sesjach - nie pozwalają na wyciąganie daleko idących wniosków z dzisiejszych notowań. Rekord hossy z jednej strony powinien mobilizować popyt do większego wysiłku, ale skoro przewagę osiągnęli sprzedający, wówczas należałoby wyciągnąć wnioski wprost przeciwne.
REKLAMA
REKLAMA
Ponieważ jednak ani jedna, ani druga strona rynkowych działań nie położyła na stole większej gotówki, możemy mówić tylko o niewiele znaczących wahaniach cenowych, zaś pojawienie się w tych okolicznościach rekordu hossy wygląda bardziej na dzieło przypadku, niż odzwierciedlenie rynkowych nastrojów.
Rano sytuacja mogła wydawać się nerwowa. Z jednej strony inwestorzy poznali bardzo dobre dane o sprzedaży detalicznej w Japonii (wzrost o 4,2 proc.), z drugiej zaś napływały elektryzujące doniesienia z Moskwy. Dla rynków - nie tylko warszawskiego - ważniejsze okazały się dane makro, zwłaszcza że również indeksy nastrojów w gospodarce europejskiej okazały się wyższe od oczekiwań.
REKLAMA
Jednak zaraz po ich publikacji nastroje inwestorów zaczęły się pogarszać i do końca sesji indeksy osuwały się nie niepokojone przez kupujących. Nawet kolejna porcja danych makro - wydatki Amerykanów wzrosły piąty miesiąc z rzędu mimo stagnacji dochodów - która pozwoliła na wzrostowe otwarcie na Wall Street, nie była w stanie odmienić losów sesji w Warszawie, gdzie w ostatnich minutach WIG20 i WIG zeszły poniżej poziomów zamknięcia z piątku.
W mediach nadal sporo miejsca poświęca się widocznemu wzrostowi rentowności obligacji amerykańskich, która sięga już 3,92 proc. (papiery 10-letnie), wobec 3,53 proc. na koniec lutego. W opinii dealerów obligacji, to dopiero początek ich wzrostu, a niektórzy (Morgan Stanley) nie wykluczają ich wzrostu nawet do 5,5 proc. Takie prognozy poniekąd tłumaczą opieszałość popytu na rynkach akcji (bo wzrost kosztów finansowania może obniżać zyski przedsiębiorstw). Z drugiej strony pieniądze z rynków obligacji muszą gdzieś przepłynąć.
Euro umacniało się dziś do dolara, ale nie był to silny wzrost. MFW przypomniało, że może udostępnić Grecji pomoc finansową tylko wówczas, jeśli Grecja o nią poprosi. A nie jest to przecież przesądzone, skoro warunki tej pomocy mogą być trudne do zrealizowania. U nas dolar ponownie spadł poniżej 2,90 PLN, euro do 3,883 PLN, a frank do 2,711 PLN czyli o 0,8 proc.
Notowania ropy zareagowały na słabość dolara silnym wzrostem - ropa w NY kosztuje 82 dolary za baryłkę, to jest o 2,4 proc. więcej niż w piątek i najwięcej od 10 dni. Złoto podrożało znacznie skromniej, bo o 0,2 proc., a miedź zyskała 2,8 proc. i jest najdroższa od prawie trzech miesięcy.
Polecamy: Komentarze rynkowe Wieszjak.pl
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.