Pakiet mobilności w Parlamencie Europejskim
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Pakiet mobilności to zestaw propozycji przepisów regulujących transport w UE. Prace nad nim rozpoczęły się w 2017 roku. Regulacje, które zakładają m.in. objęcie przepisami dotyczącymi delegowania pracowników kierowców w transporcie międzynarodowym, wzbudzają wiele kontrowersji. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej uważają, że to próba wypychania ich firm transportowych z zachodnioeuropejskich rynków i forma protekcjonizmu gospodarczego. Bruksela broni regulacji i wskazuje, że chodzi o to, by kierowcy mieli równe warunki pracy w UE.
REKLAMA
Jedne z najbardziej kontrowersyjnych zapisów pakietu to m.in. obowiązek regularnego powrotu pojazdu do kraju siedziby raz na 8 tygodni, jak również wprowadzenie ograniczeń w wykonywaniu usług kabotażowych. Nowe przepisy wprowadzają też m.in. 4-dniowy okres karencji, podczas którego przewoźnik nie może wykonywać operacji transportowych na terytorium danego kraju członkowskiego, czy zakaz spania w kabinie ciężarówki podczas dłuższych przerw odpoczynkowych.
REKLAMA
Pod koniec marca Polska, Bułgaria, Cypr, Węgry, Malta, Łotwa, Litwa i Rumunia zwróciła się w liście do chorwackiej prezydencji, szefa PE i przewodniczącej KE o zawieszenie prac nad pakietem mobilności. Do tej grupy krajów dołączyła później jeszcze Belgia. W liście zwrócono uwagę, że bezprecedensowe rozprzestrzenianie się koronawirusa już wpływa i będzie miało dalej głęboki wpływ na sektor transportu drogowego. Zaapelowali o wstrzymanie prac nad nowymi regulacjami. Prace w Brukseli jednak nie zostały wstrzymane.
Rozczarowany wynikiem poniedziałkowego głosowania jest europoseł Kosma Złotowski (PiS). "Spodziewałem się jednak tego, bo znam rozkład sił w komisji transportu. Szanse na powstrzymanie przepisów podczas głosowania na sesji plenarnej są niewielkie, bo w PE większość popiera nowe regulacje. Większość parlamentarzystów nie zdaje sobie sprawę, jak wielkie spustoszenie w sektorze transportu wywołała pandemia" - powiedział PAP. Jak dodał, w tej sytuacji stawianie barier przed sektorem oznacza podniesienie kosztów transportu, a co za tym idzie innych towarów w całej UE.
"Spełnia się czarny scenariusz dla europejskiego jednolitego rynku i sektora transportu. Europa od zawsze kojarzona ze wspólnym rynkiem, wolnością przepływu towarów, usług i ludzi teraz stała się ofiarą populistycznych i protekcjonistycznych działań ze strony francuskich i niemieckich związków zawodowych" - powiedziała w poniedziałek po głosowaniu europosłanka Elżbieta Łukacijewska (PO). Jak dodała, pozostaje wierzyć, że podczas głosowania na sesji plenarnej uda się odrzucić te najbardziej szkodliwe z przepisów. "Jest to już jedna z ostatnich prostych w tym długim i żmudnym procesie legislacyjnym, który podzielił Europę” - powiedziała Łukacijewska.
Zasady delegowania będą obowiązywały 18 miesięcy po wejściu w życie aktu prawnego. Przepisy dotyczące czasu odpoczynku, w tym powrotu kierowców, zaczną obowiązywać 20 dni po opublikowaniu ustawy, a przepisy dotyczące powrotów ciężarówek i inne zmiany zasad dostępu do rynku będą obowiązywać po 18 miesiącach.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
luo/ kar/
Polecamy: Monitor prawa pracy i ubezpieczeń
REKLAMA
REKLAMA