Pracodawcy i związkowcy wspólnie przeciw podwyżce VAT do 25 proc.
REKLAMA
REKLAMA
Wtorkowa "Rzeczpospolita" napisała, że rząd sprawdza, jak zostaną przyjęte podwyżki podatków, składki rentowej. Według gazety wśród propozycji, które chciałby przeprowadzić rząd jest podwyżka podstawowej stawki podatku VAT z 22 do 25 proc., co dałoby budżetowi dodatkowo ok. 15 mld zł Dzień wcześniej minister Michał Boni powiedział, że można sobie zadać pytanie, czy ubytki w dochodach budżetowych, wynikające z wcześniejszej obniżki podatków i składki rentowej, nie powinny zostać odrobione. Jego zdaniem, w dłuższej perspektywie w grę wchodzić może podwyższenie składki rentowej lub podatków.
REKLAMA
Przeciwni podniesieniu stawki VAT są przedsiębiorcy, a związkowcy uważają, że jest to niecelowe. Ekspert ds. podatków w Business Centre Club Marcin Eckert, powiedział PAP, że rząd nie wykorzystał jeszcze wszystkich możliwości, które są związane z redukcją wydatków. "W reformie finansów publicznych dużo słyszymy, że ma się to odbyć, ale cały czas brak jest szczegółów i realnych działań, które by te wydatki w sposób odpowiedni zmniejszały" - powiedział Eckert.
Jak wyjaśnił, podniesienie podatków prawdopodobnie będzie "kontra" skuteczne w tym sensie, że może spowodować zmniejszenie wpływów. Mamy przykłady w innych państwach, gdzie przyniosło to odwrotny skutek od zamierzonego. Polska gospodarka, trzyma się w tej chwili na konsumpcji zewnętrznej i na tym, że Polacy nie przestraszyli się i nadal wydają swoje pieniądze. Podniesienie VAT najprawdopodobniej nie jest dobrym ruchem dla gospodarki" - zaznaczył.
REKLAMA
Z kolei prezydent Pracodawców RP (dawna KPP) Andrzej Malinowski uważa, że gdyby pomysł zwiększenia VAT i składki rentowej został zrealizowany, osłabiłby on źródło wzrostu polskiej gospodarki, jakim jest konsumpcja oraz zwiększyłby szarą strefę.
"Jestem przeciwnikiem podnoszenia podatków, ponieważ one hamują rozwój, w przypadku VAT - konsumpcję" - powiedział PAP Malinowski. Nawiązał do obniżenia podatku od dochodów firm (CIT). "Ta obniżka wyraźnie pokazała, że ministerstwo finansów i fiskus nie mają racji. Zmniejszenie podatków spowodowało zwiększenie wpływów do budżetu" - podkreślił. Zapowiedź podnoszenia podatków nazwał "zabiegiem populistycznym", który ma zwolnić rządzących od gruntownej reformy finansów publicznych, przede wszystkim racjonalizacji wydatków.
Zdaniem Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan problemów budżetu nie załatwi tylko powiększenie jego dochodów. Pracodawcy oczekują na całościowe podejście i decyzję zarówno o ograniczeniu wydatków, jak i zmianach w przychodach.
"Z finansami publicznymi rzeczywiście musimy sobie poradzić. Nie polega to jednak tylko na tym, by znaleźć źródło czasowego dopływu pieniądza, co doprowadzi do sytuacji, że będziemy się mieścić w kryteriach - 3 proc. poziomu deficytu i poniżej 55 proc. długu publicznego w relacji do PKB" - uważa Krzysztoszek. Na szczęście te wskaźniki musimy realizować i może to być okazja, by zrobić systemowe porządki w finansach publicznych - dodała Starczewska-Krzysztoszek.
"Zróbmy od razu porządek. Jeśli podniesiemy podatek VAT, czy będzie inny radosny pomysł na to, jak zapewnić dopływ pieniądza najbliższe 2-3 lata do budżetu, to za 2-3 lata staniemy przed kolejnym bardzo poważnym problemem" - powiedziała.
Przewodniczący OPZZ Jan Guz powiedział PAP, że podnoszenie podatków bez szczegółowej analizy wszelkich dochodów budżetowych i Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, jest niecelowe. Dodał, że w tym temacie potrzebna jest pełna dyskusja. "Podnoszenie dzisiaj podatku VAT przy zahamowaniu wzrostów wynagrodzeń - myślę tu o wynagrodzeniach sfery budżetowej i minimalnej płacy - spowoduje, że wszystko padnie na barki społeczeństwa" - powiedział Guz.
Jak wyjaśnił, potrzebne jest przeprowadzenie dokładnej analizy, gdzie pewne dochody uciekają i gdzie należy opodatkować te dochody, które są jeszcze nieopodatkowane. "W pierwszej kolejności powinniśmy przeanalizować +szarą strefę+, gdzie nie płacone są w ogóle podatki i zastanowić się, jak je ściągnąć. Powinniśmy także przejrzeć FUS i popatrzeć, jakie grupy nie płacą podatku, a powinni to robić".
Przewodniczący Forum Związków Zawodowych Tadeusz Chwałka powiedział PAP, że podwyższanie zarówno VAT, jak i podatku dochodowego oraz składki rentowej byłoby niekorzystne zarówno dla pracowników jak i pracodawców. "Kryzys gospodarczy osłabił zdolności nabywcze Polaków. Podwyżka VAT, a więc w praktyce cen towarów, jeszcze tę zdolność obniży, co w efekcie spowolni wychodzenie z kryzysu i rozwój naszej gospodarki" - powiedział Chwałka.
Przewodniczący FZZ zauważył, że kryzys, a także wiosenna powódź, negatywnie odbiły się również na kondycji przedsiębiorstw. "Podwyżka podatków i składek, która oznacza przecież podwyższenie kosztów pracy, na pewno utrudniłaby im wychodzenie z kłopotów finansowych" - dodał.
Zdaniem Chwałki najgorsze byłoby jednak, gdyby rząd chciał tak ważne społeczne decyzje, jak podwyżki podatków i składek podejmować bez akceptacji partnerów społecznych czyli przedstawicieli związków zawodowych i pracodawców z Komisji Trójstronnej. "Rząd powinien brać pod uwagę próg społecznej akceptacji dla zmian obciążających nasze kieszenie" - powiedział.
Rzeczniczka prasowa NSZZ "Solidarność" Marta Pióro zaznaczyła, że "informacje o ewentualnych podwyżkach podatków są niepokojącym sygnałem, iż rząd chce dodatkowo obciążyć pracowników".
"Podwyżka VAT to przecież podwyżka cen, która dotknie wszystkich. Natomiast np. odebranie ulg na dzieci dotkliwie dotknie rodziny, a tego nie sposób poprzeć" - powiedziała Pióro. Dodała, że "związek najbardziej niepokoi brak propozycji ograniczania fałszywego samozatrudnienia". Wyjaśniła, że chodzi o osoby prowadzące działalność gospodarczą, które płacą podatek liniowy, a składki emerytalno-rentowe od najniższej pensji. "Raczej tutaj rząd powinien poszukać źródeł dodatkowych wpływów do budżetu" - powiedziała Pióro.
REKLAMA
REKLAMA