Zakład za 20 mln dolarów
REKLAMA
REKLAMA
– Aby podołać zamówieniom, zdecydowaliśmy się wybudować nowy zakład w łódzkiej strefie ekonomicznej. Będzie gotowy do końca roku. Przeniesiemy tam produkcję podzespołów i uruchomimy produkcję igieł do nakłuwaczy. Istniejąca fabryka przejmie montaż – mówi Andrzej Czernecki, prezes HTL.
Polski dostawca
REKLAMA
HTL produkuje nakłuwacze dla szpitali i lancety do prywatnego użytku dla chorych na cukrzycę. Z ponad 720 mln sztuk sprzętu, który w tym roku wyprodukuje fabryka w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej 98 proc. trafi na eksport. Światowy rynek nakłuwaczy laboratoryjnych wart jest 60 mln dolarów, a osobistych – 66 mln dolarów. W pierwszym polska spółka ma 21 proc. udziałów, w drugim prawie 11,2 proc.
HTL to jedna z niewielu polskich firm działających w sektorze produkcji dla ochrony zdrowia, która przebiła się na zagranicznych rynkach. Na taki sukces od kilku lat pracuje Bioton, producent insuliny.
W pomysł HTL uwierzył pod koniec lat 90. inwestor, fundusz Renaissance Partners, który dokapitalizował producenta kwotą 3 mln dolarów. Piotr Bardadin, prezes Renaissance Partners, przyznaje, że była to jedna z najbardziej trafionych inwestycji funduszu – w cztery lata inwestor zarobił ponad 100 proc. Jednak mimo sukcesu w HTL w tej branży więcej już nie zainwestował.
– Analizujemy różne pomysły, jednak nigdy więcej nie udało się znaleźć takiego, który spełnia wszystkie kryteria. Mieliśmy dobry projekt dotyczący produkcji leków i jeden związany z firmą prowadzącą badania kliniczne. Ochrona zdrowia to jednak sektor narażony na zbyt duże wpływy polityczne, dlatego ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na inwestowanie – wyjaśnia Piotr Bardadin.
Inne fundusze też badały ten sektor.
– Przez ostatnie dwa lata ocenialiśmy szeroko rozumiany sektor ochrony zdrowia pod kątem wyboru inwestycji. Nie znaleźliśmy żadnego projektu, który by nam odpowiadał. W obrocie lekami zniechęca nieprzejrzysta polityka cenowa, nie ma pewności, czy na przykład marże nie zostaną obniżone. Działalność usługowa – prywatne przychodnie, szpitale – jest uzależniona od decyzji NFZ o finansowaniu leczenia w takich placówkach. W sektorze firm produkcyjnych niepewnym elementem jest odbiorca, bo to głównie niezamożne publiczne placówki. Eksportować natomiast się nie opłaca – mówi Monika Nachyła, wiceprezes Innova Capital.
Polskie szpitale szukają najtańszych źródeł zaopatrzenia. Kwitnie import, a wśród zagranicznych dostawców krajowi producenci muszą walczyć o przetrwanie.
Jeden z najbardziej znanych krajowych dostawców tych materiałów, Polfa Bolesławiec, wycofuje się z produkcji strzykawek i igieł.
– Wyprzedajemy towar z magazynu. Teraz skupimy się na opakowaniach dla producentów leków – mówi przedstawicielka działu marketingu fabryki.
REKLAMA
– Import, na przykład z Włoch, jest tak tani, że żadna firma krajowa nie jest w stanie nawet wyprodukować po tak niskiej cenie, a co dopiero sprzedać z zyskiem. Ja sam ograniczam się do wytwarzania tylko kilku sztuk asortymentu z tworzyw sztucznych – mówi Marek Zięba, właściciel firmy produkcyjnej.
Izba Gospodarcza Polmed, zrzeszająca największych importerów, szacuje, że rynek jest wart około 3,5 mld zł, z czego grubo ponad 2 mld zł to sprzedaż dostawców z zagranicy. Na podstawie danych z trzech kwartałów Polmed ocenia, że w 2005 r. eksport wyrobów medycznych wyniósł prawie 850 mln zł, a import 1,9 mld zł(odpowiednio 716 mln oraz 1,8 mld zł w 2004 roku). Ostatni kwartał 2005 roku był rekordowy pod względem zamówień, więc te dane mogą okazać się niedoszacowane. GUS przedstawi wyniki sprzedaży za cały rok w lipcu. Urząd rejestracji leków ma w rejestrze 4430 podmiotów odpowiedzialnych za wyroby medyczne dostępne na rynku. W tej grupie zaledwie 448 podmiotów sklasyfikowano jako polskich wytwórców. W tej kategorii mieszczą się jednak producenci każdego rodzaju towaru – od aparatów słuchowych, fartuchów, opatrunków, przez narzędzia chirurgiczne, sprzęt diagnostyczny do mebli laboratoryjnych.
Katarzyna Kozińska
REKLAMA
REKLAMA