Nowe pomysły na walkę z delokalizacją i karanie firm
REKLAMA
Gazeta zauważa, że na unijne fundusze, na które składa się m.in. niemiecki podatnik, mogą liczyć niemieckie przedsiębiorstwa po przeniesieniu się np. do Polski. Zdaniem Glosa należy odmówić przyznania wsparcia w przypadkach, gdy przeniesienie zakładu za granicę powoduje znaczną utratę miejsc pracy w dawnym miejscu. Propozycja Glosa dotyczy inwestycji o wartości powyżej 25 mln euro.
"Nie ma bezpośredniego związku między funduszami unijnymi a decyzją indywidualnego przedsiębiorstwa o przeniesieniu się do innego kraju" - powiedział główny rzecznik Komisji Europejskiej Johannes Laitenberger, poproszony o komentarz KE do niemieckich propozycji. "Na decyzję o delokalizacji ma wpływ wiele czynników" - dodał, sugerując, że niższe koszty pracy mogą być bardziej przyciągające niż perspektywa otrzymania funduszy.
Komisja Europejska będzie jednak musiała zająć niebawem zdecydowane stanowisko w sprawie delokalizacji firm, które otrzymują unijne fundusze.
We wtorek wieczorem eurodeputowani z komisji ds. rozwoju regionalnego PE przyjęli raport autorstwa belgijskiego socjalisty Alana Hutchinsona, w którym wezwali do karania przenoszących się firm. Eurodeputowani zaapelowali do KE, by nakazywała zwrot dotacji od firm, które decydują się na delokalizację do innego kraju UE lub poza nią (np. do Chin czy Indii) w ciągu siedmiu lat od otrzymania funduszy.
"Budżet europejski nie może być używany do finansowania delokalizacji przedsiębiorstw. Delokalizacja na dużą skalę może spowodować destabilizację całego regionu" - powiedział Hutchinson.
Debatę i głosowanie prowadził polski eurodeputowany Jan Olbrycht, wiceprzewodniczący komisji ds. rozwoju regionalnego. "Nie jest prawdą, że delokalizacja jest zjawiskiem jednoznacznie negatywnym - powiedział. - Nikt nie dostaje funduszy w sposób mechaniczny. Trzeba wykazać m.in., że stworzy się nowe miejsca pracy".
Raport będzie głosowany w PE na sesji w marcu. Jego inicjatorami, zdaniem Olbrychta, byli przede wszystkim socjaliści i Zieloni ze starych państw UE.
REKLAMA
REKLAMA