Cała władza w ręce wierzycieli
REKLAMA
Doktor Fryderyk Zoll, cywilista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, mówi w rozmowie z „GP”, że propozycja Prawa i Sprawiedliwości oznacza przerzucenie całego ciężaru procesu na drugą stronę, tzn. na dłużnika. Musi on wytoczyć powództwo udowadniające, że należność, której dochodzi wierzyciel, nie istnieje.
Istnieje ryzyko, że jedna ze stron będzie mogła uruchomić środki ochrony swoich praw dopiero wtedy, gdy zostaną poczynione nieodwracalne działania przez komornika. Może to oznaczać np., że na podstawie faktury i umowy, bez żadnego tytułu egzekucyjnego, komornik zajmie czyjąś nieruchomość. A potem okazałoby się np., że z umowy wynikają inne, niż ocenił to komornik, terminy płatności.
REKLAMA
Dochodziłoby wtedy do naruszenia konstytucyjnej zasady ochrony prawa własności.
Pomysł rządu podoba się Iwonie Karpiuk-Sucheckiej, prezes Krajowej Rady Komorniczej, która wskazuje na system prawny Francji, gdzie wierzyciel może udać się od razu do komornika, mając umowę z kontrahentem i fakturę. Jednak możliwość taka – zdaniem I. Karpiuk-Sucheckiej – powinna istnieć wtedy, gdy dłużnik uznaje należność. Jeśli natomiast dłużnik kwestionuje należność, to nie można burzyć porządku prawnego i doprowadzić do sytuacji, że to na dłużniku spoczywałby ciężar udowodnienia, że roszczenie wierzyciela jest bezzasadne – twierdzi Iwona Karpiuk-Suchecka.
Aneta Mościcka
REKLAMA
REKLAMA