Niebezpieczny dług
REKLAMA
Dług wcześniej czy później trzeba będzie spłacić. Chodzi o niebagatelną kwotę, bo równą aż 52-53 proc. produktu krajowego brutto. Na gigantyczny dług publiczny złożył się nie tylko budżet państwa ze swoim deficytem, ale i państwowe fundusze celowe oraz agencje i samorządy.
Zobowiązania państwa zmierzają do granicy, po przekroczeniu której normalne funkcjonowanie kraju mogłoby być zakłócone. Przy tym dług publiczny najbardziej powiększa deficyt budżetu państwa, dlatego jego ograniczenie zapowiadają politycy, którzy za miesiąc będą rządzić Polską.
Prawo i Sprawiedliwość przygotowało program, który ma sprawić, że państwo będzie tanie. Jego realizacja ma przynieść oszczędności w wysokości 5 mld zł rocznie oraz około 3 mld zł jednorazowych wpływów ze sprzedaży państwowych ośrodków wypoczynkowych i samochodów. Przewiduje między innymi zmniejszenie administracji państwowej o 20 proc., co dałoby 1,1 mld zł oszczędności. Natomiast likwidacja funduszy, które powstały ze środków specjalnych ministerstw, przyniosłaby 1-1,5 mld zł. Duże oszczędności dałaby także likwidacja wielu agencji i instytucji – na przykład Agencji Nieruchomości Rolnych, Wojskowej Agencji Mieszkanio-wej, Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, Rządowego Centrum Legislacji, 16 oddziałów terenowych Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad oraz Funduszu Prywatyzacji.
– Przewidujemy, że program „Tanie państwo” będzie realizowany w trzech etapach, począwszy od stycznia przyszłego roku – mówi Kazimierz Marcinkiewicz, jeden z liderów PiS.
W pierwszych dwóch miesiącach zostanie zlikwidowana część agencji i funduszy, a część z nich PiS połączy od pierwszego lipca. Od 1 stycznia 2007 roku będzie zmniejszał zatrudnienie w administracji państwowej.Według PiS, poprawa sytuacji finansowej kraju będzie przede wszystkim następstwem działań, które zwiększą inwestycje i zatrudnienie.
Platforma Obywatelska nie ma całościowego programu gospodarczego, nie przygotowała też szczegółowej listy i kalendarza przedsięwzięć, których realizacja mogłaby poprawić sytuację finansów publicznych.
– Nie mamy, tak jak w programie Hausnera, planu cięć wybranych wydatków budżetu, które miały przynieść iluzoryczne oszczędności w dłuższej perspektywie. Uważamy, że możliwe jest szybkie ograniczenie wydatków niemalże we wszystkich pozycjach budżetu państwa i w dużej części całego sektora finansów publicznych – mówi Rafał Antczak, ekspert ekonomiczny Platformy Obywatelskiej.
PO chce zacząć od zmian systemowych, na przykład zmniejszenia emerytur mundurowych (dla tzw. utrwalaczy władzy ludowej), których świadczenia są dwukrotnie wyższe od przeciętnych. Można na tym zaoszczędzić 1-2 mld zł rocznie.
Ponad miliard złotych dałyby oszczędności w wyniku redukcji etatów w administracji skarbowej.
– Byłoby to jednak możliwe tylko wtedy, gdyby wprowadzono podatek liniowy. Bez niego nie można ograniczać administracji, bo musi ona wykonywać rozbudowane i skomplikowane zadania – twierdzi Rafał Antczak.
Według PO, prawie 400 mln zł mogłaby dać likwidacja wydatków znajdujących się we wszystkich częściach budżetu, związanych ze współpracą naukowo-techniczną z zagranicą. Rafał Antczak uważa, że kryją się za nią głównie wyjazdy służbowe.
– Przegląd wszystkich przepływów finansowych przewidzianych w projekcie budżetu państwa na przyszły rok, przygotowanym przez obecny rząd, mógłby przynieść oszczędności w wysokości 5-10 mld zł – mówi Rafał Antczak.
Jego zdaniem, w wielu wypadkach nie trzeba nawet zmieniać prawa, aby wyraźnie ograniczyć wydatki budżetu i całego sektora finansów publicznych. Należy tylko egzekwować istniejące prawo. Na przykład część emerytów i rencistów otrzymuje dopłaty do czynszów mieszkaniowych oraz inne zasiłki, choć mają majętne dzieci.
– Tymczasem z kodeksu rodzinnego i opiekuńczego wynika, że istnieje obowiązek alimentacyjny dzieci w stosunku do rodziców. Wobec tego to one w pierwszej kolejności, a nie państwo, powinny wspierać osoby starsze – podkreśla R. Antczak.
Dodaje, że celem PO jest uzdrowienie finansów publicznych w ciągu 2-3 lat.
Ekonomiści są zgodni, że ograniczania wydatków publicznych nie da się uniknąć.
– Nie można dopuścić, aby dług publiczny osiągnął wartość 60 proc. PKB, bo wtedy wydatki państwa nie mogłyby być wyższe od dochodów, co oznacza, że zabrakłoby kilkudziesięciu miliardów złotych potrzebnych do normalnego funkcjonowania kraju – ocenia Wojciech Kuryłek, główny ekonomista Kredyt Banku.
Analitycy są przekonani, że w nowym rządzie musi się znaleźć osoba, która zajmie się sanacją finansów państwa
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
Janusz K. Kowalski
REKLAMA
REKLAMA