Rajd Świętego Mikołaja i inne sezonowe zjawiska na giełdzie
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Spora część inwestorów zaczyna się zastanawiać, czy wystąpią w tym roku typowe zjawiska sezonowe, jak Rajd Świętego Mikołaja, efekt końca roku, efekt stycznia, efekt małych spółek. Jeśli ktoś uważa, że rozważania te są nieco spóźnione, to można dorzucić wiele innych efektów kalendarzowych, takich jak efekt miesiąca, weekendu, dnia tygodnia i efekt wewnątrz dnia. Nie ma w tej wyliczance cienia żartu. Każdy z tych efektów został zidentyfikowany i pieczołowicie oraz wszechstronnie zbadany.
REKLAMA
REKLAMA
Badanie jakichkolwiek efektów statystycznych ma sens, jeśli dysponujemy odpowiednio dużą liczbą obserwacji. Tego luksusu warszawska giełda nam niestety nie zapewnia. Z tym efektem młodego rynku musimy sobie radzić jeszcze przez jakieś sto lat. Bardziej niecierpliwi inwestorzy mogą sobie darować. Jeśli jednak koniecznie chcą zarabiać na efektach specjalnych, mogą zawsze skorzystać z doświadczeń starszych giełd. Dzięki widocznej - czasem aż za bardzo - korelacji naszej GPW z tamtymi, mogą patrzeć, co dzieje się za oceanem. Praktycznie żadnego znaczenia nie mają jednak stwierdzenia, że spośród osiemnastu grudniów i siedemnastu styczniów, efekt grudnia lub stycznia sprawdził się w przypadku piętnastu lub czternastu. Bo nie ma żadnej gwarancji, że w dziewiętnastym roku jakikolwiek efekt się sprawdzi. Zyski z trzymania się efektów można byłoby liczyć, gdyby ktoś zaczął stawiać na nie osiemnaście lat temu. Ale jak można było stawiać, gdy giełda w Warszawie miała 2, 3- czy nawet 6 lat..? A i z korelacją z Wall Street wówczas bywało różnie.
Z efektami rzadkimi, typu Rajd Świętego Mikołaja, efekt końca roku, czy efekt stycznia jest jeszcze jeden kłopot: występują rzadko. Rzadko więc można z nich korzystać. Co robić w „międzyczasie”? Baz obaw, mamy pełny asortyment. Robert Ariel przebadał dla nas (a raczej za nas) efekt miesiąca, polegający na tym, że cały miesięczny wzrost następuje w ciągu pierwszej połowy tego miesiąca. Efekt weekendu, którego polska wersja mogłaby nosić nazwę „nie lubię poniedziałku”, został przeanalizowany przez aż trzech amerykańskich uczonych. Wykazali oni, że średni zwrot z poniedziałku był znacząco ujemny. Statystycznie rzecz biorąc, rzecz jasna. Ta prawidłowość obowiązuje nie tylko na rynku akcji, ale także amerykańskich weksli skarbowych. Ta sama trójka odkryła przy okazji, że przeciętna stopa zwrotu w pozostałe cztery dni tygodnia jest dodatnia. No i całe szczęście. Robi się coraz przyjemniej. Korzystając z efektu miesiąca przeciętny inwestor zajęty jest tylko przez pierwsze dwa tygodnie. W tym - zgodnie z efektem weekendu – dwa poniedziałki ma wolne, a w pozostałe statystycznie zarabia. Dzięki Lawrence Harrisowi inwestorzy mogą zaoszczędzić sobie jeszcze więcej cennego czasu. Odkrył on bowiem, że w ciągu pierwszych 45 minut po rozpoczęciu handlu, w poniedziałek ceny zazwyczaj spadają, a w pozostałe dni tygodnia w tym samym czasie rosną. Korzystając z tych obserwacji i badań, inwestorzy nie muszą już czekać cały rok na jakiegoś Świętego Mikołaja, czy efekt stycznia. Mogą zarabiać cały rok co tydzień. Za wyjątkiem poniedziałków.
Gra zręcznościowa "Święty Mikołaj"
REKLAMA
REKLAMA