Ile światowych spółek mogłoby znaleźć się w chińskim holdingu?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
W skład takiego holdingu weszłoby sześć petrochemicznych potęg z Exxon Mobil o kapitalizacji sięgającej 309 mld dolarów na czele i do tego jeszcze Gazprom. Znalazłaby się w nim także szóstka największych banków, od JP Morgan Chase, Bank of America i Wells Fargo, poprzez HSBC, po Santandera i BNP Paribas. Ozdobą byłby z pewnością Berkshire Hathaway Warrena Buffetta, ale wstydu nie przyniosłyby też General Electric, AT&T czy Wal-Marta. Trzech przedstawicieli Chin w światowej czołówce to też nie ułomki. PetroChina jest spółką o największej na świecie wartości giełdowej, sięgającej niemal 334 mld dolarów. Industrial & Commercial Bank zajmuje piąte miejsce na świecie, wyprzedzając wszystkie inne banki. Pod tym względem HSBC plasuje się dopiero na ósmym miejscu. China Mobile, zajmujący szóste miejsce, pozostawia daleko w tyle inne światowe telekomy. Co prawda, gdyby Chiny chciały kupić największe pod względem kapitalizacji spółki (ranking Forbesa uwzględnia kilka kryteriów, więc firmy spoza pierwszej dwudziestki mają czasem większą wartość giełdową niż jego liderzy), wystarczyłoby im rezerw jedynie na 14. Ale za to wśród nich znalazłyby się Microsoft i Apple.
REKLAMA
Przyjmując koncepcję kupowania nie jak największych spółek, ale zgromadzenia ich jak największej ilości, spośród 2000 firm z listy Forbesa, chiński holding, finansowany rezerwami walutowymi, stałby się właścicielem 814 przedstawicieli, czyli wszedłby w posiadanie 40 proc. całej światowej stawki. A przecież do przejęcia kontroli nad nimi nie trzeba byłoby kupować wszystkich akcji, wystarczyłoby nabyć mniej niż połowę.
Dowiedz się także: Z jakimi problemami boryka się chińska gospodarka?
Sytuacja wyglądałaby interesująco, gdyby Chińczycy podczas przejmowania firm zastosowali kryterium geograficzne. Na kupno wszystkich 56 firm niemieckich z listy Global 2000 wystarczyłoby im 941 mld dolarów. około 400 mld dolarów reszty zostałoby im po zakupie 269 japońskich spółek, bowiem ich łączna wartość nieznacznie przekracza 2,4 bln dolarów. To potwierdza pozycję Chin jako drugiej pod względem wielkości gospodarek świata. W ubiegłym roku wyprzedziły one Japonię. Jednak do czołowej potęgi jeszcze im daleko. Wartość giełdowa 536 amerykańskich spółek sięga niemal 10,7 bln dolarów, czyli jest prawie czterokrotnie wyższa niż wielkość chińskich rezerw.
Polecamy serwis: Lokaty
REKLAMA
Co prawda w lutym Chiny niespodziewanie miały niewielki deficyt w handlu zagranicznym, jednak gigantyczne rezerwy walutowe tego kraju wciąż rosną. Tempo ich wzrostu jest coraz mniejsze, ale wciąż robi wrażenie. Według szacunków UBS do połowy tego roku rezerwy sięgną 3 bln dolarów. Można przypuszczać, że w całym roku zwiększą się o 300-400 mld dolarów. Za tę kwotę można by kupić już prawie połowę największych firm świata.
Na liście Forbesa znalazło się 161 spółek z Chin. Ich łączna wartość giełdowa przekracza 3,4 bln dolarów. Biorąc pod uwagę kapitalizację giełdową, chińskie rezerwy wystarczyłyby na kupno połowy spółek, notowanych na wszystkich europejskich parkietach.
Roman Przasnyski, Open Finance
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.