Odsuwa się perspektywa ożywienia w Europie
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Wciąż podstawowym scenariuszem jest oczekiwanie na dalsze zniżki. Kolejnym argumentem na rzecz takich prognoz było przełamanie przez europejski DJ Stoxx 600 ubiegłorocznego dołka. Nie ma więc wątpliwości, że również na tym rynku bessa ma się bardzo dobrze. Jednocześnie od samego technicznego sygnału, jakim było ustanowienie nowego dołka bessy na starym kontynencie ważniejsze było nawet to, co stanowiło impuls do takiego rozstrzygnięcia. Były to rozczarowujące dane o lutowych wskaźnikach aktywności PMI w Europie. Zapowiadają one to, co będzie działo się w gospodarkach w perspektywie kolejnych 6 miesięcy.
REKLAMA
Takie dane można więc zderzyć z oczekiwaniami, że II połowa roku przyniesie oznaki poprawy koniunktury gospodarczej. W kontekście słabego odczytu PMI w głowach inwestorów mogą zacząć pojawiać się wątpliwości, że będzie to możliwe. Stąd zaś prosta droga do rozczarowania i w efekcie przyspieszenia zniżek. Obecna sytuacja jest więc niebezpieczna, bo odsuwanie się w czasie perspektyw poprawy sytuacji gospodarczej, w połączeniu z oczekiwaniem, że przedsiębiorstwa będą coraz mocniej odczuwać skutki dotychczasowego załamania koniunktury, oznacza dalsze zwątpienie inwestorów. W takich warunkach trudno oczekiwać popytu na akcje.
REKLAMA
Ostatnie tygodnie pokazały, że problem naszego rynku to głównie mała liczba kupujących. Rynek jest w stanie opadać pod własnym ciężarem. Przy założeniu, że główną stroną popytową mogą być OFE, a te kupują głównie w trakcie większych, bardziej dynamicznych przecen, to jako najgorsza jawi się perspektywa powolnych zniżek, zamiast bardziej dynamicznych. Dodatkowo, to odciągałoby kapitał spekulacyjny, który szuka okazji do podkupowania dołków.
W efekcie malałaby płynność obrotu, co dodatkowo mogłoby zniechęcać do naszego parkietu. Wydaje się, że taki wariant jest gorszy, niż szybsza i mocniejsza przecena. WIG po spadku poniżej 22,5 tys. pkt otworzył sobie drogę do 18,5 tys. pkt i póki nie wróci ponad pokonane wsparcie takiego scenariusza trzeba oczekiwać. Pierwsza część dzisiejszych notowań zdaje się wpisywać w taką prognozę. Rynek najpierw kontynuował odbicie z końca piątkowej sesji, by zaraz potem wrócić do zamknięcia poprzedniej sesji. To oznaka słabości naszej giełdy.
REKLAMA
REKLAMA