Warszawa broni się przed bessą
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
W Warszawie sesja zaczęła się od 1 proc. wzrostu indeksu największych spółek, nasz rynek jednak należał pod tym względem do najsłabszych w Europie. A i ten nikły optymizm wkrótce wyparował. Sytuacja poprawiła się jeszcze przed południem, ale do liderów nadal nasz parkiet nie należał. Raczej reagował na to, co dzieje się na innych giełdach. Końcówka sesji była już znacznie gorsza. Popyt nie był w stanie utrzymać cen na poziomie otwarcia.
REKLAMA
Dzień zakończył się niewielkimi spadkami indeksów. Jednak wskaźnik największych spółek zamknął się nieco poniżej 1500 punktów, najniżej od końca 2003 r. Obroty wciąż nie zachwycają. Ich niski poziom świadczy o wyczekiwaniu inwestorów na bardziej wyraźne impulsy do działania. U nas takiego impulsu można się spodziewać po publikacji wyników finansowych spółek za ostatni kwartał ubiegłego roku. Nie należy się jednak spodziewać, że poprawią one nastroje na naszym parkiecie. Wyjątkowo dobrze zachowywały się papiery banków, ale nie należy zapominać, że były one silnie przecenione. Wzrost ma więc charakter raczej odreagowania, niż bardziej trwałej tendencji.
Giełdy zagraniczne
REKLAMA
Amerykańscy inwestorzy nieźle nas wczoraj nastraszyli. Indeksy od początku sesji mocno zniżkowały. Dow Jones przełamał nawet na moment poziom 7700 punktów, spadając o niemal 250 punktów. W kocówce sesji było już jednak znacznie lepiej i straty zostały niemal w całości odrobione. Dołek z listopada ubiegłego roku został jednak przełamany. Jeśli indeks nie zdoła szybko wrócić powyżej niego, może nas czekać większa przecena. Takie wahania w ciągu sesji, trwające już od kilku dni, nie świadczą najlepiej o kondycji tamtejszego rynku i stanie psychiki graczy. Do niebezpiecznej bariery 800 punktów w ciągu dnia zbliżył się również S&P. Jej przełamanie byłoby bardzo złym sygnałem.
W końcu Dow Jones spadł o zaledwie ułamek procenta, pozostając wciąż poniżej 8000 punktów, a pozostałe indeksy zanotowały symboliczne wzrosty. Zachowanie amerykańskiego rynku akcji nie napawa jednak zbytnim optymizmem. Zupełnie nie widać impulsu, który mógłby doprowadzić do poprawy nastrojów. A indeksy są niebezpiecznie blisko dołków z lutego 2003 r. Giełdy azjatyckie zakończyły tydzień optymizmem, sięgającym 1-2 proc.
Waluty
Złoty zaczął dzień od umocnienia się względem głównych walut. Potem tendencja ta osłabła. Nasza waluta wciąż pozostaje w pobliżu rekordowo niskich notowań. Nerwowość na rynku walutowym i stan złotego wiąże się z dwoma czynnikami. Pierwszy, to niechęć inwestorów do ryzyka, odstręczająca od kupna walut, takich jak nasza. Drugi to wciąż niejasna kwestia opcji, w które uwikłało się wiele polskich przedsiębiorstw – przede wszystkim skali tych operacji i ich skutków.
Podsumowanie
Tydzień był bardzo zmienny, jeśli chodzi o nastroje inwestorów. Zaczął się mocnym akcentem, który nie miał jednak równie zdecydowanej kontynuacji. W efekcie zwyżka została szybko skorygowana, a bilans pięciu sesji jest lekko ujemny. Warto zwrócić uwagę, że już piąty tydzień z rzędu warszawska giełda kończy spadkami. Słabnie również złoty. Niewielkie obroty świadczą o rosnącym zniechęceniu inwestorów. Takie warunki zwykle sprzyjają odwróceniu się panującej tendencji. Możliwe więc, że niedługo będziemy świadkami poprawy sytuacji.
REKLAMA
REKLAMA