Najlepszy lipiec od siedmiu lat
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Inwestorzy przede wszystkim pozytywnie odbierają informacje docierające z rynku nieruchomości, gdzie co prawda ceny wciąż spadają w dwucyfrowym tempie, lecz rosnąca aktywność i wzrost liczby zawieranych transakcji dają podstawy by sądzić, że najdrastyczniejsze załamanie już minęło. Kupujący mocno przecenione akcje od pięciu miesięcy mieli tak wyraźną przewagę na Wall Street, że indeks S&P 500 odnotował w tym okresie wzrost o 34 proc. (najlepszy wynik od 1938 r.), z czego 7,4 proc. wypracowano w lipcu.
REKLAMA
Faktem jest, że od kilku miesięcy w światowej gospodarce nie doświadczyliśmy żadnego tąpnięcia zbliżonego rangą do bankructw globalnych banków z ubiegłego roku i inwestorzy mogą postrzegać to jako stopniowy powrót do normalności. Optymiści mogli czuć się zagrożeni kilkanaście dni temu, gdy blisko było do ogłoszenia upadłości największej firmy finansującej małe i średnie spółki w USA (CIT) albo gdy upadłość ogłaszały koncerny samochodowe z Detroit czy kiedy oczekiwano na odczyt PKB USA (po weryfikacji wyniósł -6,4 proc.). Ostatecznie udało się z tego wyjść obronną ręką. Wzrostom na rynku akcji towarzyszy spadek zmienności mierzonej indeksem VIX, który powrócił z wartości sięgającej 90 jesienią 2008 r. w okolicę 25. Warto mieć jednak na uwadze, że w ubiegłym tygodniu zaobserwowano rzadkie zjawisko: jednocześnie wzrosła zmienność oraz indeksy giełdowe, co na przestrzeni ostatniego roku zdarzyło się tylko czterokrotnie, czego trzy przypadki poprzedzały silną wyprzedaż akcji.
REKLAMA
W tym tygodniu inwestorzy poznają najpierw szereg danych o kondycji europejskich gospodarek (mi.in. indeksy PMI w przemyśle) oraz decyzję ECB w sprawie stóp procentowych, które mogą sprzyjać utrzymaniu udanej serii wzrostowej, ale pod koniec tygodnia sytuacja może ulec zmianie za sprawą odczytu stopy bezrobocia w USA. Ekonomiści spodziewają się, że oficjalne dane wskażą na wzrost bezrobocia z 9,5 proc. do 9,6 proc. Kilkukrotnie zwracaliśmy uwagę, że dane amerykańskiego Departamentu Pracy przedstawiają sytuację w zbyt różowych barwach.
Obecnie już w 12 stanach bezrobocie przekracza 10 proc., lecz prawdziwie ponury obraz rysuje się, jeśli powiększyć by te liczby o blisko 1,5 mln osób, które dzięki specjalnym programom wydłużają dopuszczalny okres pobierania zasiłku, a do końca roku przestaną korzystać ze wsparcia oraz kilkaset tysięcy osób, które z przymusu pracują w niepełnym wymiarze godzin lub przeszły na samozatrudnienie i nie posiadają źródła dochodów.
REKLAMA
REKLAMA