Biznes w Belgii
REKLAMA
REKLAMA
Według danych Ministerstwa Gospodarki wzajemne obroty w 2009 r. osiągnęły wartość 4,7 mld euro - eksport wyniósł 2,3 mld euro, a import 2,4 mld.
REKLAMA
Belgia ze swoją armią eurokratów, NATO-kratów i innych „kratów” - co prawda nieproporcjonalnie do swoich rozmiarów i pozycji ekonomicznej - jest politycznym i ekonomicznym centrum Europy, do którego ściąga elita biznesu z całego świata.
Wymiana handlowa
REKLAMA
Eksportujemy na ten rynek głównie części i akcesoria samochodowe, pojazdy samochodowe, siedzenia samochodowe, srebro i wyroby ze srebra, itp. A największymi partnerami handlowymi są inwestorzy zagraniczni, m.in. Opel Polska, Isuzu Motors, VF Polska, Fiat Auto Poland czy Matsushita Battery.
Sprowadzamy stamtąd natomiast m.in.: pojazdy samochodowe, leki, wyroby przemysłu chemicznego (polimery etylenu, kwasy polikarboksylowe, polimery propylenu, polimery akrylowe) itp. I tu, podobnie jak w eksporcie, największy udział mają zagraniczne firmy, np.: Ford Polska, Volvo Polska, Procter and Gamble, General Motors Poland, Cargill Polska, Deceuninck Polska, Philips Lighting Poland.
Inwestycje
REKLAMA
Belgijskie firmy nie próżnują także w sferze inwestycji. W Polsce działa ich około 500, głównie w sektorach: finansowo-ubezpieczeniowym, energetycznym, spożywczym, materiałów budowlanych, maszyn rolniczych i usług komunalnych. Według danych Narodowego Banku Polskiego na koniec 2008 r. zobowiązania z tytułu belgijskich inwestycji bezpośrednich w Polsce wynosiły 3,7 mld euro. Plasowało to Belgię na 10. miejscu na liście największych inwestorów zagranicznych w naszym kraju. Najwięcej pieniędzy zostawiły u nas: ACP N.V., Betafence, Dossche, Electrabel, Fast Logistics, Fortis Bank S.A., Ghelamco, KBC N.V., Kinepolis, Lhoist, Megamar, Univeg itp. (w większości to firmy flamandzkie).
A co na to polskie firmy? Dużych graczy z Polski trudno szukać na belgijskim rynku. Jak informuje resort gospodarki, w Belgii rejestrowanych jest coraz więcej małych podmiotów, często jednoosobowych, które zajmują się świadczeniem usług budowlanych, remontowych. Jest już ich co najmniej kilkaset. Polskie inwestycje w Belgii na koniec 2007 r. (według danych NBP) wyniosły 30,4 mln euro.
Biznesowy styl
Planowanie biznesu w Belgii warto zacząć od dokładnego rozpoznania regionu, w którym zamierzamy robić interesy, ponieważ różnią się etnicznie i kulturowo, a co za tym idzie - także biznesowo. We francuskojęzycznej Walonii inaczej prowadzi się interesy niż w „holenderskiej” Flandrii czy centralnej, „eurokratycznej” Brukseli. Z dostępnych danych i opracowań Ministerstwa Gospodarki wynika, że polskie firmy najlepiej dogadują się z Flamandami. Tam też najsilniejsza jest koncentracja polsko-belgijskiej wymiany handlowej, co przekłada się na wynik - około 87% łącznych obrotów między Polską i Belgią odbywa się właśnie w tym regionie. Z Walonią 11%, a Stołecznym Regionem Brukseli zaledwie 2%.
Co prawda brukselski kosmopolityzm ma duży wpływ na strukturę biznesu w Belgii, ale tradycyjne belgijskie firmy, kontrolowane przez francuskojęzycznych Walonów, charakteryzują się strukturą pionową z władzą skupioną w jednym ręku. Biznes flamandzki prezentuje bardziej egalitarne podejście w stylu holenderskim.
Belgijski styl zarządzania można określić jako pragnienie kompromisu i potrzebę znalezienia skutecznego rozwiązania - piszą eksperci i wyjaśniają, że takie podejście jest niezbędne w zróżnicowanym regionalnie kraju. Dogmatyczne, konfrontacyjne podejście nie ma racji bytu. Podobnie zresztą jak przeświadczenie, że zmiany mogą być przeprowadzone przez jedną noc i bez konsultacji. Nawet jeśli w pewnych sytuacjach zachowanie belgijskich partnerów wydaje się mało nowoczesne, lepiej nie próbować uczyć Belgów zasad prowadzenia biznesu. Po tamtejszym kraju krąży anegdotka, wedle której na uwagi Amerykanina dotyczące stosowania nowych trendów w zarządzaniu Belg odpowiedział, że w jego kraju są firmy, które działają dłużej, niż istnieje USA. Przy takim podejściu do biznesu nic dziwnego, że zmiany w Belgii nie zachodzą zbyt szybko.
Belgowie z reguły szukają pragmatycznego, skutecznego rozwiązania, stąd wiele czasu poświęcają na, z pozoru nudne i nic nie wnoszące do sprawy, rozmowy. Pełnią one jednak ważną funkcję. Wiele spotkań odbywa się w celu wymiany informacji i po to, by ludzie czuli się uczestnikami procesu decyzyjnego.
W trakcie spotkań biznesowych rzadko spotkamy się z otwartą niezgodą. Jeśli już, to jest to bardziej prawdopodobne we Flandrii, gdzie mocniej respektuje się rozmowę wprost, bez ukrytych podtekstów. Inaczej to działa w bardziej dyplomatycznej „francuskiej” Walonii, gdzie mieszkańcy podzielają francuską miłość do retoryki.
Eksperci radzą, aby przebywając w Belgii, posługiwać się językiem angielskim, nawet jeśli dobrze się zna np. francuski. To pozwoli na uniknięcie zaszufladkowania jako zwolennika Walonii albo Flandrii.
Grzegorz Stańczak
Krajowa Izba Gospodarcza
REKLAMA
REKLAMA