Pomysł na biznes - sklep z bielizną
REKLAMA
REKLAMA
Wartość polskiego rynku bielizny szacowna jest na ok. 5 mld zł, a działa na nim już 35 producentów i wciąż pojawiają się nowi. Takie firmy jak Atlantic, Mewa czy LPP nie żałują środków na inwestycje i reklamę, bo wiedzą, że im się to szybko zwróci, zwłaszcza że coraz więcej rodzimej produkcji kierowanej jest na rynki naszych wschodnich sąsiadów. Pewnym ograniczeniem ekspansji jest jedynie brak fachowców do produkcji.
REKLAMA
REKLAMA
Rośnie też sprzedaż bielizny w kraju, gdyż wciąż powstają nowe sklepy-salony, zwłaszcza w ramach sieci, głównie w centrach handlowych dużych miast. Wraz z jej rozwojem rosną i wydatki na reklamę. O ile w 2006 roku wyniosły tylko 1,7 mln zł, to w minionym roku sięgnęły już 5 mln zł, a w bieżącym będą jeszcze wyższe.
Nawet małe sklepy w niewielkich miejscowościach nie narzekają na brak klientów, chociaż tu obowiązuje nieco inna strategia handlowa. Oferta nie może być tak wysoce specjalistyczna i luksusowa jak w salonach wielkomiejskich, gdyż musi być dostosowana do zróżnicowanej zasobności portfela potencjalnych klientów.
Różnicowanie asortymentu
- Oczywiście, że nie handluję samą bielizną. Mam też wyroby pasmanteryjne (guziki, gumki, tasiemki), dodatki do ubrania (apaszki, chusty, szalki) oraz berety czy rękawiczki i trochę niemowlęcych ubranek. Sklep o powierzchni ok. 60 mkw. jest położony przy głównej ulicy, która prowadzi do stacji kolejowej, zawsze więc ktoś zagląda - mówi pani Helena, właścicielka sklepu w podwarszawskiej miejscowości.
- Pomaga mi córka studentka, która zna się lepiej na najnowszych trendach mody. Ona doradza więc młodszym klientkom, a ja starszym. Chociaż odwiedzają nas raczej panie w średnim wieku i starsze, bo te młode wolą butiki w Warszawie. Skąd mają tyle pieniędzy - zastanawia się.
Przyszłość w sieci
Polski rynek bielizny rozwija się w oparciu o sieci, które dynamicznie tworzą rodzimi producenci.
- Takie marki jak Atlantic, Dalia, Gala, Gorseteria, Key, Kinga, Samanta, Szame czy ostatnio firmy Goodnight z Łodzi, która dopiero wchodzi na rynek z wyrobami rodzimej produkcji i renomowanych marek zagranicznych, powoli zaczynają przenikać do świadomości konsumentów. Coraz częściej zadają oni sobie pytanie - czy warto kupić na bazarze byle jaki biustonosz za 50 zł czy też dobry, markowy za 150-300 zł - mówi Natalia Leśniewska z Akademii Rozwoju Systemów Sieciowych w Warszawie, firmy zajmującej się badaniem rynku.
Jej zdaniem, jedną z podstawowych bolączek polskich sklepów i salonów z bielizną jest niekompetentna obsługa.
REKLAMA
- Personel bardzo rzadko potrafi prawidłowo określić rozmiar biustu klientki, a co za tym idzie doradzić właściwy biustonosz. Pozytywnym przykładem jest sklep z bielizną przy ul. Grochowskiej w Warszawie, którego obsługa słynie z profesjonalizmu. Dlatego panuje tam zawsze tłok. Uważam, że operatorzy systemów sieciowych powinni bardziej zwracać uwagę na potrzeby klientów i prowadzić badania, które przybliżą im potrzeby nabywczyń. Na naszym rynku brakuje np. biustonoszy dla szczuplejszych, młodych klientek z rozmiarem miski powyżej D. Tego trendu zdają się nie dostrzegać polscy producenci - mówi Natalia Leśniewska.
Sieci działają głównie w oparciu o system franszyzy. Dotychczas liderem na rynku była marka Triumph, której udział sięga 30 proc., ale coraz skuteczniej konkurują z nią polskie marki.
- Aby wejść w taką sieć, trzeba dysponować lokalem o powierzchni co najmniej 50 mkw. i mieć odpowiedni kapitał w zależności od sieci. Minimalna kwota inwestycji w koronkowy biznes waha się od 35 tys. zł w firmie Atlantic, poprzez 40 tys. zł w sieci Szame, 60 tys. zł w La Vantil, 100 tys. zł w Gorseterii i aż 155 tys. zł w Goodnight, bo to luksusowa marka i sklep musi mieć odpowiednia oprawę - zastrzega Natalia Leśniewska.
Atlantic na fali
Dobrym przykładem współpracy w systemie franszyzy jest powstała w 1993 roku firma Atlantic, znany producent nie tylko bielizny damskiej, ale i męskiej, który ma zakłady m.in. w Końskich w Świętokrzyskiem. Firma dynamicznie rozwija się i ma już w kraju 30 własnych sklepów oraz ponad 100 w systemie franszyzy. Dalsze 30 salonów prowadzi za granicą, m.in. w Czechach, Słowacji i na Ukrainie.
- Nasze sklepy otwieramy w miastach powyżej 50 tys. mieszkańców. Ktoś przedsiębiorczy, kto chce z nami współpracować, musi liczyć się z wydatkami średnio 2 tys. zł/mkw., a lokal powinien mieć ok. 40 mkw., czyli musi dysponować kwotą ok. 80 tys. zł. Mieści się w tym opłata wstępna 10 tys. zł. W zmian zapewniamy nie tylko pomoc w wyborze lokalizacji, negocjowaniu cen najmu i wyposażenia sklepu, ale jego aranżację, profesjonalne szkolenie oraz kompleksową obsługę naszych przedstawicieli handlowych, w tym: dostawy towarów bezpośrednio z magazynów firmy, różne akcje marketingowo-reklamowe, a przede wszystkim wyroby bardzo dobrej jakości znanej i rozpoznawanej na polskim rynku marki Atlantic oraz Mistique i Arcado. O przyszłość rynku się nie martwimy, bo Polacy zaczynają lepiej zarabiać i coraz chętniej kupują markowe towary - mówi Przemysław Pamuła, wicedyrektor ds. sprzedaży.
Sklep z bielizną
Przedsiębiorca, który chce prowadzić sklep z bielizną w ramach franszyzy, musi dysponować kwotą 80 tys. zł
ZBIGNIEW ŻUKOWSKI
zbigniew.zukowski@infor.pl
REKLAMA
REKLAMA