Złoty na łasce dolara
REKLAMA
REKLAMA
Najczęściej prognozy opierają się na założeniach, wynikających z perspektyw naszej gospodarki i ocen jej stanu. Na tej podstawie, stosując konsekwentnie ten punkt widzenia, nasza waluta powinna być jedną z najsilniejszych w regionie, a może i na świecie.
REKLAMA
I to przynajmniej od kilku lat. Jeśli jej zachowanie od tego modelu odbiega, dociekania przyczyn tego stanu rzeczy nasilają się. Sięgają także do teorii spiskowych, zakładających grę międzynarodowego kapitału spekulacyjnego „pod” osłabienie lub umocnienie złotego.
REKLAMA
Z obserwacji tego, co działo się w ciągu ostatnich trzech lat wynika jednak dość jasno, że nasza waluta porusza się niemal jak po sznurku w ślad za tym, co dzieje się na rynku światowym. A ten zmienia się na ogół w niezbyt dynamicznych, ale wyraźnych i długotrwałych trendach.
„Fenomen” umocnienia się naszej waluty z niemal 3 zł za dolara z początku 2007 r. do 2 zł w lipcu-sierpniu 2008 r., czyli o jedną trzecią, z dzisiejszego punktu widzenia wygląda zupełnie naturalnie. Zwłaszcza, jeśli zauważyć, że w tym samym czasie kurs euro do dolara wzrósł z 1,3 do niemal 1,6 dolara (amerykańska waluta osłabiła się o 23 proc. wobec euro).
W sporym uproszczeniu można przyjąć, że z całego dość znacznego umocnienia się złotego na czynniki lokalne przypadło około 10 punktów procentowych, czyli jedna trzecia całego wzrostu. Cały ten trend trwał przez bite osiemnaście miesięcy z małym hakiem.
REKLAMA
„Gwałtowny” zwrot, który z poziomu 2 zł latem 2008 r. doprowadził naszą walutę do „katastrofalnego” 3,886 zł za dolara 17 lutego 2009 r. (czyli szczytu opcyjnego szaleństwa), także nietrudno skojarzyć ze zmianami tendencji na świecie. Kurs euro w tym czasie spadł z niemal 1,6 dolara do 1,254 dolara, czyli o prawie 22 proc. W tym jednak przypadku rozbieżności w dynamice zmian kursu euro do dolara i dolara do złotego były zbyt duże, by przejść nad nimi do tzw. porządku.
Złoty osłabił się bowiem w ciągu zaledwie siedmiu miesięcy o prawie 100 proc. (dokładniej rzecz ujmując o 94 proc.). Trzeba przy tym zauważyć, że w najbardziej newralgicznym dla naszej waluty okresie - od początku 2009 r. do połowy lutego - złoty stracił prawie 30 proc. swej wartości. W tym czasie dolar zyskał do euro jedynie 6 proc.
Rzeczywiście można więc podejrzewać, że działo się wówczas coś niezbyt normalnego. Ale – nie wdając się w dyskusję, dotyczącą problemu opcji, ich genezy, skali i skutków – trzeba pamiętać, że w ciągu ostatnich dwóch lat, obejmujących także tamten okres, na całym świecie rozgrywało się wiele dramatycznych wydarzeń.
Trudno się dziwić, że na naszym rynku mieliśmy do czynienia z tak dużą dynamiką zmian i że był on o wiele bardziej narażony na tego typu perturbacje niż rynki bardziej dojrzałe i uznawane za mniej ryzykowne.
Zobacz także: Kursy walut Wieszjak.pl
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.