Wyższe stawki na ubezpieczenie społeczne pogrążą firmy
REKLAMA
REKLAMA
- Odebranie prawa decydowania o sobie to prosta droga do stłamszenia ducha przedsiębiorczości w Polsce - uważa Magdalena Janczewska, ekspert ds. społeczno-gospodarczych KPP.
REKLAMA
- Najpierw dotarły do nas sygnały, że resort finansów chce zabrać bogatym odnosząc im składkę rentową, teraz okazuje się, że apetyt wzrósł i dodatkowe
obciążenia mogą dotknąć już wszystkich. Nie godzimy się na ratowanie budżetu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych poprzez sięganie do kieszeni przedsiębiorców
- mówi ekspert.
Do tej pory to przedsiębiorca sam deklarował kwotę będącą podstawą naliczania wymiaru składek do ZUS. Oczywiście obowiązywały go ograniczenia.
REKLAMA
Nie mogło tobyć mniej niż 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego (30 proc. w przypadku ulgi dla nowych firm) i nie więcej niż trzydziestokrotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce (ten górny limit nie dotyczy ubezpieczenia zdrowotnego).
- Z doniesień medialnych dowiedzieliśmy się, że rząd planuje tę górną granicę zawiesić. Teraz słyszymy, że plany są o wiele szerzej zakrojone. Resort finansów rozważa także uzależnienie wysokości składek od dochodów firmy – kontynuuje Magdalena Janczewska. I dodaje, że taka polityka uderzy nie tylko w najbogatszych, ale przede wszystkim w małe i średnie przedsiębiorstwa oraz samozatrudnionych, którzy zdecydowali się na opłacanie najniższych składek.
– To prawie 400 tys. podmiotów, które powinniśmy wspierać. Dają miejsca pracy, płacą podatki i są siłą napędową naszej gospodarki. Tymczasem rząd postanowił je za to ukarać. Wierzymy jednak, że zwycięży rozsadek – wyraża nadzieję ekspert ds. społeczno-gospodarczych KPP.
KPP/IN
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.