Waluty 2023. Czy opłaca się trzymać oszczędności w złotówkach?
REKLAMA
REKLAMA
- Presja inflacyjna w 2022 r. Perspektywa na 2023 r.
- Topniejące oszczędności w złotówkach. Covidowe bankructwa nakręciły inflację
- Lepszy czas złotówki w ostatnim kwartale 2022 r.
- Kurs złotego i stopy procentowe. Jaka prognoza w 2023 roku?
- Czy warto zamienić oszczędności na dolary lub euro? Odpowiada Tomasz Gessner, analityk rynków finansowych
Presja inflacyjna w 2022 r. Perspektywa na 2023 r.
REKLAMA
Rok 2022 rozpoczęliśmy kończącą się pandemią oraz już odczuwalną, coraz mocniejszą presją inflacyjną. Dotyczyło to nie tylko rynku polskiego, ale większości światowej gospodarki. Wiadome więc było, że pod względem globalnej polityki monetarnej może być to rok dużych wyzwań.
REKLAMA
Prawdziwe trzęsienie ziemi pojawiło się pod koniec lutego, gdy Rosja zaatakowała zbrojnie Ukrainę. Inwestycyjnie polski rynek bardzo silnie ucierpiał i przez wiele miesięcy był przez zewnętrzny kapitał omijany szerokim łukiem. Impuls osłabienia złotego i umocnienia dolara spowodował, że technicznie z hukiem rozbity został covidowy szczyt w rejonie 4,25 na USD/PLN.
Złoty w kończącym się roku otrzymywał ciosy z wielu stron. Poza kwestiami ryzyka geograficznego i silnie rosnącej inflacji, swoje trzy grosze dołożyła także ostrożna reakcja Rady Polityki Pieniężnej, która dopuściła do zejścia stopy realnej do ponad -11%.
Topniejące oszczędności w złotówkach. Covidowe bankructwa nakręciły inflację
REKLAMA
Warto wiedzieć, że zachodzące zmiany na rynku walutowym miały realny wpływ na osoby trzymające swoje oszczędności w złotówkach. Tracili oni siłę nabywczą zaoszczędzonych środków finansowych w rekordowym od wielu lat tempie – wskazuje Tomasz Gessner, analityk rynków finansowych.
Trzeba jednak zaznaczyć, że po pandemicznym okresie inflacja w sporej mierze miała charakter podażowy. Oznacza to, że wynikała nie tylko z nadmiaru waluty w systemie, ale mniejszej podaży dóbr i usług (wiele firm pandemii nie przetrwało), na które ta większa ilość waluty zaczęła przypadać. W takiej sytuacji poza zbyt tanim (względem inflacji) pieniądzem bardzo duże znaczenie ma polityka fiskalna i otoczenie, w jakim działać mogą przedsiębiorcy, odpowiadający za dostarczanie dóbr i usług – dodaje.
Poza silnym skokiem inflacji w Polsce i wojną za naszą wschodnią granicą, bardzo duże znaczenie dla kondycji rynków wschodzących (za który Polska jest cały czas uważana) miała polityka amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Jak wiadomo, problem inflacji dotyczył niemal całego globu, w tym USA, na co Fed musiał także zareagować. I zareagował, najbardziej dynamiczną w ostatnich cyklach serią podwyżek stóp procentowych. Tak silny ich wzrost za oceanem przełożył się na bardzo duże umocnienie dolara, które wywołało wiele perturbacji na rynkach finansowych i podcięło skrzydła przede wszystkim krajom zadłużonym w dolarze.
Lepszy czas złotówki w ostatnim kwartale 2022 r.
Od okolic września presja zaczęła nieco schodzić. Złoty ruszył do odrabiania strat, podobnie jak krajowy rynek akcji, czy też globalny rynek długu. Tak jak źródła wcześniejszych kłopotów upatrywać należało w największej mierze za oceanem, także i odsiecz przyszła z tamtej strony. Były nią odczyty inflacyjne, sygnalizujące wytracanie dynamiki tempa wzrostu cen.
Złoty złapał oddech dopiero w ostatnim kwartale 2022 r. Na pozostałych walutach również można było zaobserwować pewne uspokojenie. Kurs euro obecnie balansuje się w okolicy 4,70 zł. Podobnie frank szwajcarski, który względem historycznych rekordów spadł o przeszło 40 gr, do poziomu około 4,75 zł. Natomiast USD w grudniu pogłębiał minima, osiągając 4,40 zł – mówi Aleksander Pawlak, prezes firmy Tavex. Okazało się, że panikę od euforii dzieli bardzo cienka granica. Fakt, że pod koniec roku wiele głównych walut ustabilizowało się, nie zmienia faktu, że każda z nich kosztuje więcej niż 12 miesięcy wcześniej – dodaje.
Kurs złotego i stopy procentowe. Jaka prognoza w 2023 roku?
Cofająca się globalnie inflacja, ale i będące konsekwencją serii podwyżek stóp spowolnienie gospodarcze, mogą sugerować, że banki centralne nie będą już tak skore do kontynuacji zacieśniania polityki pieniężnej w dotychczasowym tempie. W kontekście rynku krajowego warto także pamiętać o wyborczym kalendarzu, który zakłada przeprowadzenie jesienią wyborów parlamentarnych. Wszystko to może zatem podpowiadać, że cykl wzrostu stóp w Polsce zatrzymany został już na 6,75%.
Jeśli w kolejnych miesiącach sygnały płynące ze strony Rezerwy Federalnej również potwierdzałyby, że dochodzimy do końca cyklu restrykcyjnej polityki monetarnej, o nowe rekordy słabości złotego może być już ciężko.
Czy warto zamienić oszczędności na dolary lub euro? Odpowiada Tomasz Gessner, analityk rynków finansowych
Po roku tak dużej zmienności na rynku krajowej waluty, ale przede wszystkim zauważalnego umocnienia złotego w IV kwartale, wiele osób zadaje sobie zapewne pytanie, czy warto dokupić obcych walut. Na wstępie trzeba sobie przede wszystkim zadać pytanie, jaki jest cel takiej wymiany. Jeśli z jakichś względów waluty są nam potrzebne, czy to w prowadzonej działalności gospodarczej, czy to na poczet zagranicznego wyjazdu, a może w celu spłat rat kredytu denominowanego w obcej walucie, doprecyzowanie momentu wymiany wydaje się naturalnie zasadne.
Inaczej sprawa ma się z chęcią krótkoterminowego spekulowania na zmianach cen walut, co w sposób powtarzalny i systematyczny statystycznie udaje się niewielu. Jeśli ktoś ma natomiast zamiar trzymać waluty w dłuższym horyzoncie czasowym, musi mieć na uwadze obowiązujące w zdecydowanej większości przypadków środowisko ujemnych, realnych stóp procentowych, a więc inflacji przewyższającej stopę i zwykle również wszelkie oferty zdeponowania walut. Waluty fiducjarne w obecnych warunkach powinny być zatem przede wszystkim traktowane jako jedynie środek płatniczy, a nie aktywo inwestycyjne.
Decydując się, bądź nie, na wymianę walut, wypadałoby przyjąć jakiś scenariusz bazowy, który będzie miał wpływ na rynek złotego. Obecnie wymieniłbym przede wszystkim dwa kluczowe czynniki. Pierwszym, który wydaje się mieć charakter bardziej losowy, jest kierunek, w jakim rozwinie się konflikt za naszą wschodnią granicą. Miniony rok, z naciskiem na pierwszą połowę, dobitnie pokazał, jak inwestorzy reagują na trzymanie aktywów kraju frontowego.
Drugim czynnikiem jest z kolei kondycja dolara amerykańskiego wobec pozostałych, głównych walut. A kondycja ta z kolei zależeć będzie zarówno od polityki amerykańskiej Rezerwy Federalnej, ale i zmian sentymentu inwestycyjnego na rynkach. Jak powszechnie wiadomo, drożejący dolar na głównych parach jest zwykle tożsamy z przeceną złotego na całej linii. Rezerwa Federalna wyraźnie zmierza do zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych. Dynamika ich wzrostu zaczęła już maleć na posiedzeniu grudniowym (podwyżka o 50 pb zamiast wcześniejszych 75 pb). Według rynkowych wycen, liczyć należy się jeszcze z dwiema podwyżkami stóp w USA o 25 pb na posiedzeniach w lutym i marcu. Z tej strony czynniki umacniające dolara zaczynają się więc wyczerpywać.
Odrębną jednak kwestią będą skutki dotychczasowych podwyżek stóp w USA, których dynamika była największa z dotychczasowych cykli. I tu właśnie można spróbować nakreślić pewien scenariusz bazowy, który podpowiada nam od kilku miesięcy rynek obligacji. Najprościej rzecz ujmując, dochodzi na nim do nietypowego zjawiska, w którym obligacje o krótszym terminie zapadalności wyceniane są w taki sposób, że płacą wyższe odsetki od obligacji, które zapadną później. Choć wydaje się to nielogiczne i pojawia się bardzo rzadko, świadczy o bardzo dużych obawach uczestników rynku o stan gospodarki amerykańskiej w najbliższym czasie, przez co żądają oni właśnie wyższego oprocentowania papierów skarbowych o krótkim terminie zapadalności.
I wniosek najważniejszy, w przeszłości takie anomalie zawsze poprzedzały wystąpienie recesji w Stanach Zjednoczonych. Jeśli historia się powtórzy i kolejne kwartały stały będą pod znakiem silnego załamania gospodarczego za oceanem, może to być czynnik ponownie generujący wzrost awersji do ryzyka na rynkach finansowych, a przez to zwyczajowego w takich sytuacjach przesunięcia kapitału do dolara. Z kolei odpowiedzią Rezerwy Federalnej byłaby zmiana kierunku polityki monetarnej na ponownie luźniejszą, co docelowo dolara osłabi.
Innymi słowy, jeśli powyższy schemat się zmaterializuje, prawdopodobnie w pierwszej połowie roku zobaczyć możemy jeszcze nieco nerwowości na rynkach i ponownie słabszego złotego. Oznaczałoby to, że umocnienie krajowej waluty z IV kwartału może obecnie dostarczać dobry punkt wejścia w waluty obce. Gdy jednak tylko Rezerwa Federalna zacznie w ramach swoich posiedzeń bądź wystąpień któregoś z członków, sygnalizować możliwość zareagowania na wyraźne osłabienie gospodarcze, czy też nawet recesję, byłby to moment, w którym warto byłoby rozważyć powrót do złotego (dolar na głównych rynkach zacznie się bowiem wówczas ponownie osłabiać).
Źródło: Tavex
REKLAMA
REKLAMA