Deregulacyjne zmiany w podatku dochodowym niekonstytucyjne?
REKLAMA
W oświadczeniu przesłanym PAP Instytut Studiów Podatkowych napisał, że ustawa deregulacyjna, w części nowelizującej podatek od towarów i usług oraz podatki dochodowe, jest sprzeczna z konstytucją oraz z prawem unijnym. "Szkodliwość oraz bezsens tych zmian jest oczywisty" - napisano w oświadczeniu.
REKLAMA
REKLAMA
Chodzi o zmiany wynikające z ustawy z 16 listopada o redukcji niektórych obciążeń administracyjnych w gospodarce. Zmiany dotyczą kilku ustaw, w tym m.in. ustaw o podatku dochodowym. Z nowelizacji wynika, że podatnicy, którzy nie zapłacą swojemu kontrahentowi za dostawę, będą musieli od tej niezapłaconej kwoty zapłacić podatek. Słowem, po upływie określonego terminu, będą musieli wykluczyć tę kwotę z podatkowych kosztów.
W nowelizacji zapisano trzy terminy, których podatnicy będą musieli od 1 stycznia pilnować: 30 dni, 60 dni i 90 dni. Jeśli kontrahenci umówią się, że zapłata ma być w ciągu 60 dni od dostawy czy wykonania usługi, ale odbiorca nie zapłaci ani w tym terminie, ani przez kolejnych 30 dni, to ostatniego 30. dnia będzie musiał wyrzucić niezapłaconą kwotę ze swoich podatkowych kosztów. Jeżeli natomiast kontrahenci umówią się na zapłatę po 60 dniach, ale odbiorca i tak będzie się ociągał, to 90. dnia od daty zaliczenia tej kwoty do kosztów, będzie musiał wykluczyć ją z kosztów.
"Od 1 stycznia 2013 r. przedsiębiorca, zamiast zajmować się przedmiotem swojej działalności gospodarczej, będzie zobligowany śledzić, ewidencjonować i wykazywać dokonane bądź niedokonane płatności z uwzględnieniem 30, 90, jak i 150 dnia od ustalonego terminu płatności lub daty wystawienia faktury" - skomentował Jacek Czernecki, ekspert Stowarzyszenia Podatników w Polsce, na stronie internetowej tego Stowarzyszenia. Przypomniał, że obowiązek korekty będzie dotyczyć nie tylko kosztów w podatku dochodowym, ale i odliczanego VAT - tu trzeba będzie pilnować jeszcze innego terminu - 150 dni od ustalonego terminu płatności.
REKLAMA
"Dodatkowe ewidencje pozwalające na precyzyjne określenie, jaką część faktury kontrahent zapłacił, a jaką nie, spowodują lawinowy wzrost zapisów księgowych, zarówno w księgach rachunkowych, jak i podatkowej księdze przychodów i rozchodów" - przestrzega Czernecki.
Podobnego zdania co do skutków tych zmian jest dr Zdzisław Fedak, biegły rewident, redaktor naczelny "Rachunkowości". "Podatnicy będą musieli co miesiąc sprawdzać, czy dostawa została opłacona czy nie, a oprócz tego będą musieli dzielić nieopłacone faktury na tę ich część, która obciążyła koszty i pozostałość" - powiedział PAP.
Jego zdaniem "pod hasłem deregulacji zaserwowano przedsiębiorstwom rozwiązanie nieskuteczne i niesprawiedliwe, ale za to komplikujące życie". "Nieskuteczne, bo jeżeli nabywca nie ma pieniędzy na zapłatę dostawy w terminie, to sytuacji tej nie zmieni podwyższenie zaliczki na podatek dochodowy o 1/5 wartości nieopłaconych dostaw. Wpadnie tylko w jeszcze większe tarapaty" - powiedział PAP. "Później i tak nabywca musi zapłacić za dostawy, bo inaczej zbankrutuje" - dodał.
Zdaniem Fedaka nowe rozwiązanie jest też niesprawiedliwe, bo z jednej strony ustawodawca nie uznaje nieopłaconych należności sprzedawców za koszty podatkowe, ale z drugiej strony nieopłacona przez odbiorcę sprzedaż stanowi przychody podatkowe. Na dodatek - jak zauważył - nowa sankcja nie będzie dotyczyć podatników, którzy wybrali tzw. uproszczone zaliczki. "Podatnicy nie są zatem jednakowo traktowani" - powiedział.
Na niesprawiedliwość nowych rozwiązań wskazał również Instytut Studiów Podatkowych. Nowe przepisy "dyskryminują podatników podatku dochodowego, którzy nie korzystają ze zwolnienia z tego podatku". "Represje nie będą natomiast dotykać podmiotów, które są zwolnione z podatku lub ponoszą wysoką stratę, w tym również w wyniku +działań optymalizacyjnych+" - napisano w oświadczeniu ISP.
Jak powiedziała PAP rzeczniczka prasowa ministra finansów Wiesława Dróżdż, według resortu ocena przepisów regulujących na gruncie podatku dochodowego skutki tzw. zatorów płatniczych będzie możliwa po ich wejściu w życie. "Do tego czasu odnoszenie się do ewentualnego kierunku zmiany byłoby przedwczesne" - zaznaczyła.
REKLAMA
REKLAMA