Zamawiający powinien weryfikować ofertę z niewiarygodną ceną
REKLAMA
- Jeśli cena jest niewiarygodna, ktoś zaniża koszty materiałów, sprzętu czy stawki pracowników za godzinę, to nie powinno się takiej oferty uwzględniać w przetargu. Każdy przetarg związany z dużymi inwestycjami, jak np. budowa autostrady czy dróg ekspresowych, powinien być poprzedzony prekwalifikacją, aby sprawdzić referencje danej firmy, potencjał ludzki, sprzętowy, a także możliwości finansowania budowy aż do momentu otrzymania zapłaty przez inwestora - podkreśla Paweł Antonik.
REKLAMA
REKLAMA
To jest trudny rok dla branży budowlanej i wiele wskazuje na to, że poprawa nie nastąpi w trakcie najbliższych kilkunastu miesięcy. Wykonawcy borykają się z licznymi problemami, głównie finansowymi. Kłopoty mają przede wszystkim te firmy, które przelicytowały w przetargach proponując najniższe stawki, nie uwzględniając np. rosnących kosztów materiałów.
- Obowiązuje prawo zamówień publicznych, które raczej się nie zmieni w najbliższym czasie. Zatem najniższa cena będzie podstawowym warunkiem, który doprowadza do tego, że dana firma wygrywa ten kontrakt - mówi Paweł Antonik Agencji Informacyjnej Newseria.
90 proc. przetargów rozstrzyganych jest w oparciu o cenę, która jest głównym kryterium. Szef przedsiębiorstwa budowlanego twierdzi, że na tym polu konieczne są zmiany.
- Jeśli będziemy patrzeć tylko na końcową sumę oferty, to jest to błąd. Zamawiający powinien ją weryfikować. Jeśli cena jest niewiarygodna, ktoś zaniża koszty materiałów czy stawki pracowników za godzinę, czy transport, to jest bardzo łatwo sprawdzić - wyjaśnia Paweł Antonik.
W ten sposób zamawiający będzie mógł określić, czy zaproponowane przez firmę ceny nie są dumpingowe.
REKLAMA
- Jeśli się okaże, że te ceny są niewiarygodne, to nie powinno się takiej oferty uwzględniać w przetargu i należy sprawdzić ofertę firmy, która jest na drugim miejscu. Zatem najniższa cena jako kryterium jak najbardziej może nadal funkcjonować, ale żeby była sprawdzana i żeby ktoś przejął odpowiedzialność za ten wybór. Zamawiający będzie mógł wtedy powiedzieć, że ceny wybranego wykonawcy są wiarygodne, rynkowe, a nie dumpingowe - podkreśla prezes.
Jego zdaniem wzorem innych państw powinny zostać wprowadzone tzw. formuły przeliczeniowe, które pozwolą na rewaloryzację kontraktu, czyli zmianę ceny proporcjonalnie do zmieniających się warunków zewnętrznych, np. cen surowców. Formuły mogłyby być oparte np. o statystyki Głównego Urzędu Statystycznego.
- Poszczególne materiały byłyby sprawdzane pod kątem ceny, czy statystycznie rosną bądź spadają - wyjaśnia Paweł Antonik. - Zgadzam się z ministrem Sławomirem Nowakiem, że jeżeli się okaże, że materiały będą tańsze, to wykonawcy są w stanie te pieniądze zwrócić.
Jak podkreśla, to najuczciwsze i najrozsądniejsze rozwiązanie, bo żadna firma nie jest w stanie dokładnie policzyć kosztów danej inwestycji z kilkunastomiesięcznym wyprzedzeniem.
- Ani analitycy, ani finansiści, ani my nie jesteśmy w stanie stwierdzić, ile będzie kosztowała ropa za dwa lata. To jest wielkie ryzyko, które ciężko jest oszacować. Przykładowo jeżeli gdzieś wybuchnie konflikt i cena ropy nagle pójdzie w górę. Znamy się na projektowaniu i budowaniu, ale nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy i kiedy rafinerie podniosą ceny wszystkich składników, które są dla nas bardzo ważne - przekonuje prezes Strabag.
REKLAMA
REKLAMA