KRRiT o poprawkach Senatu do noweli ustawy o rtv
REKLAMA
REKLAMA
W ubiegłym tygodniu Senat zaproponował wykreślenie z noweli przepisów odnoszących się do audiowizualnych usług medialnych na żądanie. Rozwiązanie to poparł minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski, który jednocześnie zapowiedział, że zostaną one wprowadzone kolejną nowelizacją. Stało się to po tym, gdy wielu ekspertów oceniło, że nowela w kształcie uchwalonym przez Sejm wprowadziłaby "cenzurę" i zagrażała rozwojowi internetu w Polsce.
REKLAMA
W przesłanym w środę PAP komunikacie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji oceniła, że nieprawdziwy jest pogląd, że na mocy noweli - w kształcie uchwalonym przez Sejm - kontroli będzie podlegać cała zawartość internetu. Jak zaznaczyła KRRiT, dyrektywę stosuje się jedynie do dostawców audiowizualnych usług medialnych (AUM) na żądanie (ang. VOD - video on demand). Przewidziane w niej obowiązki, m.in. dokonanie zgłoszenia usługi do wykazu prowadzonego przez KRRiT, mają objąć tylko profesjonalistów, a nie np. blogerów i właścicieli prywatnych stron internetowych.
KRRiT przypomniała, że nowela ustawy o rtv definiuje audiowizualne usługi medialne na żądanie jako "usługę medialną świadczoną w ramach działalności gospodarczej, umożliwiającą odbiór audycji audiowizualnych w wybranym przez odbiorcę momencie, na jego zamówienie, w oparciu o katalog ustalony przez dostawcę tej usługi".
Z kolei dyrektywa wymienia przykłady takich "audycji": filmy pełnometrażowe, transmisje wydarzeń sportowych, seriale komediowe, filmy dokumentalne, audycje dla dzieci oraz filmy i seriale telewizyjne.
Rada zaznaczyła, że znaczna część podmiotów prowadzących w Polsce taką działalność wykorzystuje inne niż internet drogi świadczenia usług, np. sieci kablowe i platformy satelitarne.
REKLAMA
Jednocześnie KRRiT podkreśliła, że w internecie działa co najmniej kilkadziesiąt serwisów udostępniających filmy lub fragmenty profesjonalnych i amatorskich filmów o treści erotycznej. Treści audiowizualne w tych serwisach są uporządkowane w formie katalogów, co wyczerpuje znamiona audiowizualnej usługi na żądanie. W ocenie Rady większość tych serwisów to domeny polskie, jednak ze względu na brak informacji na temat firmy dostawcy nie można wprost stwierdzić, czy działalność tych podmiotów podlegałaby przepisom krajowym. Ta sprawa ma być poddana dalszej analizie.
KRRiT podkreśliła także, że prawo unijne nałożyło zróżnicowane obowiązki na tradycyjne i nowe media, zależnie od ich wpływu na kształtowanie opinii publicznej. "Usługi na żądanie podlegają znacznie mniejszym wymogom niż np. tradycyjna telewizja, ale jest to minimum niezbędne do wypełnienia standardów obowiązujących w Unii Europejskiej" - podkreśliła Rada.
W komunikacie zaznaczono także, że w myśl ustawy świadczenie audiowizualnych usług medialnych na żądanie wymagałoby jedynie zgłoszenia do wykazu prowadzonego przez przewodniczącego Krajowej Rady i nie byłoby zależne od jej wcześniejszego, administracyjnego zatwierdzenia. Dostawca takiej usługi musiałby zgłosić swą działalność do wykazu najpóźniej z chwilą rozpoczęcia świadczenia usługi, a zgłoszenie byłoby nieodpłatne.
Zgłoszenie byłoby wpisywane do wykazu automatycznie, bez możliwości odmowy wpisu. Wykreślenie z wykazu miałoby następować w drodze decyzji administracyjnej, która podlegałaby zaskarżeniu do sądu. W ocenie Rady wykaz jest więc "najmniej kłopotliwą i restrykcyjną z możliwych do wprowadzenia form identyfikacji usług na żądanie".
Rada ustosunkowała się też do zastrzeżeń wobec kar pieniężnych, które byłyby nakładane na podmioty świadczące audiowizualne usługi medialne (także na żądanie) bez uzyskania odpowiedniego wpisu. W myśl ustawy wynosiłyby one do 10 proc. przychodu dostawcy, osiągniętego w poprzednim roku podatkowym.
"Zgodnie z ustawą przewodniczący KRRiT nie ma swobody wyboru i musi nałożyć karę, ale z pewnością rozważy, jaka powinna być rzeczywista jej wysokość i będzie unikał sytuacji, w której mogłaby ona zachwiać finansami usługodawcy. Jeśli ten poziom uznaniowości budzi niepokój uczestników rynku można rozważyć, czy przepis ten powinien zostać zachowany w obecnej formie" - napisano w komunikacje Krajowej Rady.
Rada zaznaczyła też, że forma identyfikacji usług i monitorowania przestrzegania przepisów dyrektywy pozostawiona jest decyzji państw członkowskich, ale zakres obowiązków nałożonych przez dyrektywę na dostawców audiowizualnych usług medialnych na żądanie obowiązuje na rynku całej Unii Europejskiej. Formy rejestracji czy zgłoszenia do wykazu usług na żądanie obowiązują m.in. w Belgii, Bułgarii, Czechach, Francji, Hiszpanii, Holandii, na Litwie, na Malcie, w Rumunii, na Słowacji, w Szwecji, Wielkiej Brytanii, na Węgrzech i we Włoszech.
Wielka Brytania zastosowała rozwiązania idące dalej niż przewidziane w polskich regulacjach, np. każdy, kto chce świadczyć usługi na żądanie musi wnieść stosowna opłatę oraz przechowywać nagranie całego programu (zarówno treści, za które ponosi odpowiedzialność redakcyjną jak i reklam) przez 42 dni od daty jego udostępnienia.
Z wdrożeniem dyrektywy audiowizualnej Polska jest spóźniona już ponad rok - termin na to minął w grudniu 2009 r. Niewdrożenie dyrektywy grozi Polsce karami ze strony Komisji Europejskiej, stąd rządowy projekt jest rozpatrywany w trybie pilnym.
REKLAMA
REKLAMA