Firmy dostaną dopłaty zamiast pożyczek
REKLAMA
Pracodawcy, którzy z powodu kryzysu będą zmniejszać etaty i wynagrodzenie pracowników, nie będą musieli zwracać dopłat do ich pensji, jakie ma wypłacać FGŚP lub Fundusz Pracy.
REKLAMA
- Rząd wycofał się z propozycji, aby pomoc ta była wypłacana w formie pożyczek, które należałoby spłacić - mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ, członek zespołu ds. prawa pracy Komisji Trójstronnej.
Firmy miały wpłacać pierwsze raty po upływie dwóch lat od skorzystania z dopłat.
REKLAMA
Ostatecznie dopłaty (w wysokości 70 proc. zasiłku dla bezrobotnych, czyli 386,26 zł) będą miały charakter bezzwrotnych subsydiów. Możliwe jednak, że firmy, które z nich skorzystają, będą musiały w przyszłości płacić wyższą składkę na FGŚP.
- Wszystko zależy jednak od oceny kosztów wprowadzenia zmian w przepisach, które przygotowuje Ministerstwo Finansów. Dopiero gdy okaże się, że na wypłatę subsydiów zabraknie wolnych środków, będziemy zastanawiać się nad tym, skąd je pozyskać - mówi Adam Ambrozik, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich.
Michał Boni, szef Zespołu Doradców Strategicznych premiera, poinformował, że sama wypłata tzw. postojowego (w maksymalnej wysokości zasiłku dla bezrobotnych, czyli 551,80 zł) będzie kosztować około 600-850 mln zł. Świadczenie to otrzymają pracownicy firm, które z powodu kryzysu muszą stosować przestoje w produkcji.
Wprowadzenie obu form pomocy dla firm, które ucierpiały wskutek kryzysu gospodarczego, przewiduje pakiet 13 działań antykryzysowych. Rząd zobowiązał się, że do końca tygodnia uzupełni lub zmodyfikuje projekty nowelizacji przepisów, które wprowadzą go w życie. Centrale związkowe oraz organizacje pracodawców otrzymają propozycje zmian dotyczące każdego z 13 punktów pakietu i przeprowadzą wewnętrzne konsultacje. W połowie maja Prezydium Komisji Trójstronnej ma przyjąć cały pakiet. Projekty zostaną przesłane do Sejmu i rozpocznie się proces ich uchwalania.
- OPZZ na pewno będzie domagać się, aby projektowane zmiany przewidywały realną podwyżkę płacy minimalnej - mówi Andrzej Radzikowski.
REKLAMA
Z kolei pracodawcom na pewno będzie zależało na tym, aby dłuższe, 12-miesięczne okresy rozliczeniowe czasu pracy mogły stosować nie tylko firmy, w których obowiązują układy zbiorowe pracy, ale też te, które porozumieją się w tej sprawie z przedstawicielami pracowników. Wprowadzenie dłuższych okresów rozliczeniowych czasu pracy ułatwi firmom dostosowywanie czasu pracy podwładnych do aktualnej produkcji.
Pakiet antykryzysowy przewiduje także m.in. ograniczenie możliwości zawierania umów o pracę na czas określony. Mają one trwać maksymalnie dwa lata. Ich wydłużenie ma być możliwe tylko poprzez zmianę układu zbiorowego.
ŁUKASZ GUZA
lukasz.guza@infor.pl
REKLAMA
REKLAMA