Upraszczanie prawa spółek może zwiększyć ryzyko gospodarcze
REKLAMA
• Kilka lat temu zmuszano spółki do podwyższania kapitału zakładowego i akcyjnego, tłumacząc to wymaganiami bezpieczeństwa obrotu gospodarczego. Dziś Sejm rozważa, które projekty przewidują obniżenia kapitałów. Jaki to ma sens?
REKLAMA
- Kontrola kapitału zakładowego, zwłaszcza określenie jego minimum w sp. z o.o. na stosunkowo wysokim poziomie, jest najprymitywniejszym ze środków ochrony otoczenia spółki. W przypadku niewielkich przedsiębiorców konieczność zebrania i utrzymywania znaczących kwot jest poważnym obciążeniem. W dużych spółkach kapitał zakładowy nie odgrywa żadnej roli. Zawsze ważna jest zdrowa struktura finansowa. Kontrahenci są bezpieczni, gdy spółka utrzymuje odpowiedni poziom wszelkich kapitałów własnych, proporcjonalny do skali prowadzonej działalności i do wykorzystywanych środków zewnętrznych, np. do kredytów. Test kapitału zakładowego należy więc zastąpić przez test zdolności bilansowej.
• Ale czy można wymusić na spółce zdrową strukturę kapitałów?
- Tego nie da się zrobić. Można tylko eliminować z obrotu spółki, które nie przestrzegają reguł.
• Co w takim razie powinno pełnić rolę gwarancji?
REKLAMA
- Gwarancję może dawać tylko transparentność stosunków spółek. Chodzi o obowiązki informacyjne, należyte funkcjonowanie rejestru, egzekwowanie składania sprawozdań finansowych w określonym czasie. Poza tym konieczna jest samopomoc potencjalnych wierzycieli. Prawo może pomóc o tyle, że zawiera zakazy uszczuplania majątku spółki na rzecz wspólników. Nie ma jednak systemu, który zapobiega podejmowaniu przez spółkę nietrafnych decyzji gospodarczych. Zresztą w stosunkach ze spółką osobową, gdzie mamy do czynienia z pełną odpowiedzialnością wspólników, otoczenie też ponosi ryzyko, ponieważ wielkość prowadzonego przedsiębiorstwa nie musi być skorelowana z wielkością majątków osobistych wspólników.
REKLAMA
• A czy proponowane przez posłów zniesienie wymagania zawierania umowy spółki (nawet z o.o.) przed notariuszem jest słuszne? Dlaczego referendarz z sądu rejestrowego musi być mądrzejszy od notariusza, który do tej pory jako pierwszy temperuje wszystkie nietypowe pomysły wspólników?
- Nie chodzi o to, że musi być mądrzejszy, choć prawda, że powinien być. Rzecz w tym, że będzie musiał wykonać większą robotę. Wprawdzie i teraz referendarz musi sprawdzić umowę pod względem zgodności z bezwzględnie obowiązującymi przepisami kodeksu spółek handlowych, ale nowa konstrukcja przedłużałaby badanie poprawności dokumentów założycielskich. A sądy rejestrowe i tak są przeciążone. Jak tak dalej pójdzie, to przestaną działać w czasie realnym. Co z tego, że niby formalnie będzie łatwiej, skoro po zawiązaniu spółki przewlecze się postępowanie rejestrowe, a niezarejestrowana działalność będzie w tym czasie obciążała dodatkowym ryzykiem otoczenie? Poza tym notariusze wyspecjalizowani w prawie spółek zawsze służyli jako pośrednik między sądem a wspólnikami. Prawo rejestrowe jest skomplikowane, prawo spółek jeszcze bardziej. Pojawiają się zupełnie nieoczywiste interpretacje ustabilizowane w praktyce sądów rejestrowych. Notariusz je zna. Bez niego znacznie częściej referendarze - słusznie lub nie - będą się upierali, że jakieś rozwiązanie jest nie do przyjęcia. Więc to pozorne ułatwienie. Będzie tylko trochę taniej dla przedsiębiorców, ale to przecież wtórna nacjonalizacja pewnych zadań.
• Jest też pomysł zniesienia obowiązku przekształcenia spółki cywilnej w jawną po osiągnięciu obrotów wymuszających prowadzenie pełnej rachunkowości. Czy to rzekome uproszczenie nie okaże się ryzykowne?
- To jest prawdziwa katastrofa intelektualna. Ten pomysł oznacza wysłanie spółki jawnej do skansenu. A wszystko bierze się z administratywistycznego spojrzenia na prawo spółek, niezamąconego znajomością rzeczy. Ludzie, którzy reprezentują taki punkt widzenia, wyobrażają sobie, że spółka jawna to dostojeństwo, które każdy chce osiągnąć. A jak nie, to jego sprawa. Otóż nie. Spółka jawna to nałożenie na przedsiębiorców porządkowego obowiązku przyjęcia odpowiedzialności wobec otoczenia za wszystko, co każdy wspólnik robi we wspólnym przedsiębiorstwie. Nie ma tu mowy o zasłanianiu się przed kontrahentami wewnętrznymi porozumieniami. Nie można wykazać, że ryzykownej transakcji wspólnik dokonał na własną rękę i ani spółka, ani pozostali wspólnicy za nią nie odpowiadają. A w spółce cywilnej używanie takiego argumentu jest absolutnie skuteczne. Prawo handlowe przed tym chroni.
• W jaki sposób?
- Istnieje obowiązek ujawnienia w rejestrze wszelkich ograniczeń prawa do reprezentacji, o ile w ogóle mogą one mieć miejsce. I nawet jeśli wspólnicy odbiorą komuś uchwałą prawo do prowadzenia spraw spółki albo zmienią umowę spółki, to nie ma to do chwili wpisu do rejestru żadnego skutku zewnętrznego. W spółce cywilnej natomiast ma. Dlatego przekształcanie spółek cywilnych prowadzących działalność w większym rozmiarze w handlowe jest konieczne. Nie zmienia to oczywiście faktu, że spółka cywilna jest niezwykle potrzebna i doskonale nadaje się dla drobnych przedsiębiorców, którzy działają na skalę lokalną.
Fot. Wojciech Górski
Andrzej W. Wiśniewski, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim, radca prawny w Kancelarii Dewey & LeBoeuf
Rozmawiała DOBROMIŁA NIEDZIELSKA-JAKUBCZYK
REKLAMA
REKLAMA