Propozycje resortu gospodarki wobec dłużników
REKLAMA
Gdyby takie zapisy rzeczywiście znalazły się w nowelizacji, osoby prywatne, które trafiły do rejestrów dłużników (za niespłacenie 200 zł) i firmy (500 zł.) nawet przez 10 lat mogą mieć kłopoty z uzyskaniem kredytu czy rat.
REKLAMA
"Taka propozycja faktycznie znalazła się wśród kilku innych, ale jest stanowczo za wcześnie, by przesądzać, że będzie ona obowiązywała" - powiedziała w czwartek PAP wicedyrektor departamentu regulacji Ministerstwa Gospodarki Joanna Grad.
REKLAMA
Jak dodała, propozycja jest obecnie konsultowana z biurami informacji gospodarczej, środowiskiem przedsiębiorców i bankami. Dopiero potem - jak zaznaczyła - zespół przygotowujący nowelizację przedstawi ją kierownictwu ministerstwa, a ten - w czerwcu rządowi.
Zdaniem Andrzeja Kulika z Krajowego Rejestru Długów (KRD), choć nowelizacja ustawy jest niezbędna, to zapis o 10-letniej bytności na liście dłużników, w przypadku uregulowania zaległości, może okazać się "wylaniem dziecka z kąpielą".
"Obawiam się, że taki zapis mógłby zmniejszyć skuteczność windykacyjną. Z naszych doświadczeń wiem, że fakt, iż po 14 dniach od zapłacenia należności dłużnik "znika" z rejestru, działa na ludzi motywująco".
Kulik powiedział, że aż 58 proc. dłużników KRD już po otrzymaniu ostrzeżenia, że zostanie umieszczona na liście dłużników, natychmiast reguluje zobowiązanie.
Jego zdaniem, w nowelizacji powinny znaleźć się zapisy ułatwiające zamieszczanie pozytywnych informacji o firmach i konsumentach - czyli takich, którzy regularnie spłacają swe zobowiązania, nie tylko wobec banków i kontrahentów, ale np. spółdzielni mieszkaniowych, telekomunikacji, gazowni.
REKLAMA
REKLAMA