Informacje o kredytobiorcach przez dwanaście lat w banku
REKLAMA
Zmiana prawa
Nowelizacja prawa bankowego, która wchodzi w życie 1 kwietnia 2007 r., wydłuża do 12 lat od spłaty kredytu okres przechowywania danych o klientach nieregularnie spłacających kredyty. Dotyczy to tych, którzy mają zwłokę w spłacie powyżej 60 dni, a przez kolejne 30 otrzymują od banku upomnienie. Dotychczas dane były przechowywane w Biurze Informacji Kredytowej (BIK) przez 5 lat od pojawienia się opóźnienia w spłacie.
- Ceną za te regulacje może być wyższe oprocentowanie przyszłych kredytów lub wręcz odmowa ich udzielenia - uważa Emil Szweda, analityk Open Finance.
- Ten termin niewiele zmienia w sytuacji kredytobiorcy, bo został dodany tylko dla celów statystycznych - odpowiada mec. Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich.
Zbyt surowe przepisy
Zgodnie z projektem - przyjęta regulacja ma poprawić wiarygodność kredytową kredytobiorców w zaciąganiu kolejnych kredytów. Z danych BIK wynika jednak, że większość osób, które nie spłacają kredytów w terminie, ma opóźnienia z przyczyn losowych.
- Zbyt surowo każe się nierzetelnych dłużników. Pozwolenie bankom na przechowywanie danych przez 12 lat to gruba przesada. Obecność na liście dłużników tyle lat po spłacie kredytu to kara nieproporcjonalnie wysoka - uważa E. Szweda.
- To abstrakcyjnie długi okres. Sytuacja przedsiębiorstw zmienia się przecież z miesiąca na miesiąc. W tym czasie może ulec diametralnej zmianie na lepsze - potwierdza mec. Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich.
- Termin 12 lat nie jest przypadkowy. Odpowiada cyklom koniunkturalnym w światowej gospodarce - mówi J. Bańka.
Bank uzasadni odmowę
Korzystny w nowelizacji jest natomiast fakt, iż na wniosek ubiegającego się o kredyt przedsiębiorcy bank przekaże mu uzasadnienie dokonanej przez siebie oceny jego zdolności kredytowej. Za sporządzenie uzasadnienia pobierze opłatę odpowiednią do wysokości kredytu. Będzie musiał też poinformować kredytobiorców o archiwizowaniu ich danych jako nierzetelnych dłużników. Nadal nie będzie musiał jednak uzyskiwać ich zgody na obrót tymi danymi.
Piotr Trocha
REKLAMA
REKLAMA