Spór rządu ze związkami o dyrektywę usługową
REKLAMA
- Rząd chce, by rynek usług był otwarty tak szeroko jak to tylko możliwe. Przecież 450 mln potencjalnych klientów w Unii to lepiej niż 38 mln w Polsce - mówił Woźniak. - Jest grupa silnych państw, które nie są zadowolone ze zmian, jakie w lutym wprowadził w dyrektywie Parlament Europejski - dodał. Poprzeć mogą nas m.in. Wielka Brytania i Irlandia.
O jakie zmiany chodzi? Parlament Europejski wyrzucił np. z dyrektywy przepis, który pozwalał firmie z Polski świadczyć usługi na terenie Francji, ale na zasadach prawnych z Polski (tzw. zasada kraju pochodzenia). Polska wraz z sojusznikami chciałaby go przywrócić.
Za dyrektywą są też przedsiębiorcy. Ich zdaniem pomoże w rozwoju gospodarczym. Również Komisja Europejska jest zdania, że uwolnienie rynku usług da impuls rozwojowy Unii. PKB 25 krajów UE w 70 proc. tworzą właśnie usługi.
Przeciwko występują związki zawodowe, które twierdzą, że dyrektywa spowoduje dumping socjalny, czyli zmniejszenie świadczeń społecznych w krajach starej Unii przez wejście firm z nowych państw. Takie stanowisko prezentują m.in. "Solidarność" i OPZZ. Oba związki były obecne na wielkiej demonstracji związkowej przeciwko dyrektywie, do jakiej doszło w lutym w Strasburgu.
- Dziwi mnie postawa polskich związkowców. To jest jakieś nieporozumienie, że sprzeciwiają się dyrektywie, która pomoże polskim firmom. To źle pojęta solidarność ze związkami z Niemiec i Francji - mówił Woźniak. Wtórował mu wiceminister Marcin Korolec: - Związki reprezentują przede wszystkim duże przedsiębiorstwa, a dyrektywa będzie dotyczyła w większości małych i średnich firm. Niestety, konsultacje ze związkami w tej sprawie nic nie dały - wyjaśniał.
Ale polscy związkowcy są pewni: dyrektywa usługowa w kształcie sprzed poprawek Parlamentu Europejskiego byłaby zła.
- Związki chcą dyrektywy usługowej i liberalizacji rynku usług. Ale nie w takim kształcie, jak chce rząd. To nie może być tylko dyrektywa dla pracodawców. Przed poprawkami Parlamentu Europejskiego ta dyrektywa w ogóle nie broniła praw pracowników - wyjaśnia Andrzej Adamczyk, szef biura zagranicznego w Komisja Krajowej "Solidarności". - Nie zgadzamy się ze stanowiskiem rządu i pana Woźniaka, że zasada kraju pochodzenia jest dla Polski dobra. ona jest dobra dla przedsiębiorców, którzy chcą mieć możliwość wybrania takiego kraju pochodzenia, gdzie np. przepisy BHP będą ich kosztowały najmniej. To jest realne niebezpieczeństwo dla pracowników, nie wydumane - mówi Adamczyk. "Solidarność" chce przyjąć specjalne stanowisko, które miałoby przekonać rząd do wycofania się z forsowania przyjęcia m.in. zasady kraju pochodzenia w dyrektywie. Co na to rząd?
- Zrobimy wszystko, by związkowców przekonać do liberalizacji usług i zrozumienia przepisów. Rząd nie zmieni stanowiska - zapewnia minister Woźniak. Pierwsze możliwe rozstrzygnięcia w sprawie dyrektywy usługowej - na początku kwietnia.
REKLAMA
REKLAMA