Przyjęto dyrektywę o przechowywaniu danych telekomunikacyjnych
REKLAMA
Zgodnie z dyrektywą operatorzy sieci telekomunikacyjnych mają przez 6 do 24 miesięcy przechowywać podstawowe informacje o rozmowach telefonicznych (np. godziny, daty i miejsca połączeń i ich długości) i o połączeniach internetowych, ale nie o treści rozmów czy e-maili. Mogą one być wykorzystywane w postępowaniach prokuratorskich lub przez sądy.
Dyrektywa pozostawia w gestii krajów członkowskich czy narzucą operatorom telekomunikacyjnym obowiązek przechowywania połączeń nieudanych i nieodebranych. Informacje o takich połączeniach mogą być bardzo użyteczne, zwłaszcza, że mogą służyć zamachowcom, np. do przekazywania wiadomości lub detonacji ładunku.
Ponieważ nie wszyscy operatorzy telekomunikacyjni przechowują tego typu dane, z powodu zbyt dużych kosztów, na wniosek Niemiec zgodzono się by dyrektywa zobowiązywały do tego tylko te sieci, które stosują takie rozwiązania - Deutsche Telekom nie zbiera takich danych.
PE wprowadził do dyrektywy poprawki ograniczające listę przechowywanych informacji. Mają to być jedynie dane potrzebne do ustalenia źródła połączenia i odbiorcy oraz daty i godziny. Zgodnie z dyrektywą kraje członkowskie są też zobowiązane do zapewnienia ochrony prywatności swoich obywateli a operatorzy telekomunikacyjni nie mogą przechowywać informacji ujawniających treść rozmów lub e-maili.
Zgodnie z wypracowanym porozumieniem kwestie kosztów mają rozstrzygać poszczególne kraje członkowskie - np. poprzez zwrot kosztów przechowywania danych przez policję.
Dyrektywa zawiera też rozwiązanie, które umożliwiają wydłużenie okresu przechowywania danych, ale pod warunkiem, że dany kraj członkowski przedstawi wystarczające uzasadnienie.
Miedzy innymi Polska chciała, by istniała taka możliwość, gdyż do jej Parlamentu trafił projekt zakładający 15-letni okres przechowywania danych.
REKLAMA
REKLAMA