Producenci drobiu boją się ptasiej grypy
REKLAMA
Jeśli zaatakuje na południu Polski, w rejonach podgórskich lub nad morzem straty będą nieznaczne. Zasada jest taka, że wybija się całe ptactwo w promieniu 3 km od ogniska choroby, a w tych regionach ferm jest niewiele. Wykrycie ptasiej grypy w Mazowieckim, Wielkopolsce lub na Warmii i Mazurach będzie prawdziwą katastrofą, zwłaszcza, jak pojawi się nie jedno, a minimum trzy ogniska. Wówczas trzeba także będzie zamknąć granicę, bo będzie obowiązywał zakaz eksportu.
- Nasze fermy są zamknięte, drób nie kontaktuje się ze światem zewnętrznym, obcych ludzi tu nie wpuszczamy, niczego nowego w związku z zagrożeniem nie musieliśmy wprowadzać - mówi szef jednej z największych ferm w kraju Cedrobu, w mazowieckim, Włodzimierz Bartkowski. Nie ukrywa jednak lęku. Jeśli w sąsiedztwie u rolnika jakaś kura chodząca po podwórku zachoruje, to jego doskonale odizolowane od świata zewnętrznego ptaki, też zostaną wybite.
Nikt nie wie dokładnie ile w tej chwili jest drobiu w naszym kraju, ale szacunki mówią o stu milionach sztuk. Przeciętna ferma ma ok. 30-40 tys. sztuk. Zdarzają się jednak i takie, które mają po 700-800 tys.
Rząd obiecuje wszystkim hodowcom, że jeżeli ich drób zostanie wbity, to dostaną odszkodowanie - za każdy kilogram drobiu otrzymają cenę równą średniej z ostatnich trzech lat. Taka jest zresztą dyrektywa unijna.
- Jutro mam dostać na piśmie tę obietnicę z resortu rolnictwa, bo wielu hodowców z lęku przed ptasią grypą nie kupuje piskląt i trzyma już teraz puste kurniki - mówi Kawski.
Takie odszkodowanie nie zadowoli jednak hodowców, którzy w kurnikach mają kury-rodzicielki, czyli te, które znoszą jaja na pisklęta. Taka kura warta jest około 40-50 zł i odszkodowanie z budżetu ok. 4 do 5 zł (bo tak to będzie wyglądało) płacone za kilogram kurczaka nikogo tu nie zadowoli. Takich ferm jest około tysiąca w kraju. Ale są też fermy z pra-rodzicielkami, czyli kurami, które znoszą jaja, z których będą kury rodzicielki. Taka kokoszka warta jest grubo ponad 100 zł za sztukę.
Jest niemal pewne, że jeśli pojawi się jakiekolwiek ognisko choroby w kraju, to część konsumentów zrezygnuje z kupna mięsa drobiowego. Tak działo się już na jesieni 2005, kiedy nasiliły się pogłoski o możliwej epidemii ptasiej grypy oraz we wszystkich krajach zachodnich, gdzie ptasią grypę teraz wykryto. Jeśli do tego zostanie zamknięta granica, można przewidywać, że ceny mięsa drobiowego spadną znacznie poniżej kosztów produkcji. Nikt tego rolnikom na razie nie obiecuje, że zrekompensuje. - Lęk jest ogromny wśród hodowców - mówi Kawski. - Ci, którzy właśnie sprzedali dorosłe kurczęta nie kupują nowych piskląt, tylko czekają na rozwój wypadków. To też są straty, których nie sposób policzyć.
REKLAMA
REKLAMA