Zamówienia publiczne: Odkorkują pieniądze z Unii
REKLAMA
To jedna z ustaw, która ma ułatwić wydawanie unijnych pieniędzy. Fundusze strukturalne, jakie Polska ma do wykorzystania w latach 2004-06, to ponad 12,8 mld euro. W znacznej części projektów organizowanie przetargów, a więc wykorzystywanie przepisów ustawy o PZP, jest niezbędne. Problem w tym, że przepisy są sztywne, a pieniądze z UE musimy wydawać szybko, jeżeli chcemy, by nie przepadły.
Nowelizacja ustawy o zamówieniach publicznych to rewolucja w przetargach. Najważniejsze zmiany, jakie proponuje Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, to: - podwyższenie progu zamówień, od którego trzeba stosować procedury przetargowe z 6 do 60 tys. euro; - zmiana trybu odwołań przy przetargach przez wykonawców (firmy) - będzie można się odwoływać tylko raz. To ma uniemożliwić składanie niekończących się protestów i blokowanie inwestycji z publicznych (i unijnych) pieniędzy.
- Szacujemy wstępnie, że przyjęcie ustawy w nowym kształcie mogłoby uwolnić z funduszy strukturalnych naprawdę wielkie pieniądze. Jak wynika z naszych wyliczeń, w około 20 proc. projektów na pewno przyspieszyłoby proces wykorzystywania funduszy - mówi "Gazecie" Tomasz Nowakowski, wiceminister w resorcie rozwoju regionalnego, który odpowiada za nowelizację.
Gra o ustawę to gra o duże pieniądze. Kontrakty poniżej 60 tys. euro to co roku około 25-35 proc. wartego ok. 70 mld zł rynku zamówień publicznych.
- W nowelizacji ustawy jest sporo zapisów, które wydają przedsiębiorcę na łaskę i niełaskę podmiotu zamawiającego, np. wójta czy burmistrza. Boimy się, że znajomości wezmą górę i to, że gmina będzie mogła zamówić bez przetargu za 60 tys. euro, czyli ponad 200 tys. zł., zwiększy korupcję - mówi "Gazecie" posłanka Alicja Olechowska z PO, która przygotowywała ekspertyzę dla sejmowej komisji przedsiębiorczości.
- Nowelizacja jest potrzebna, ale taka, z której skorzystają firmy. Dziś zmiany w ustawie m.in. zakładają, że do przetargu o wartości od 3 do 60 tys. euro zamawiający, czyli np. gminy, muszą stosować specjalny regulamin zamówień, ale mogą też dodać swoje własne wymagania. To spowoduje chaos - wyjaśnia posłanka Olechowska.
Resort rozwoju ripostuje - nowe przepisy pozwolą na większą elastyczność, każdy zamawiający będzie mógł doprecyzować, co chce zamówić. Poza tym podniesienie progu zamówień do 60 tys. euro ma być zrekompensowane większym dostępem do informacji o przetargach. Nowa ustawa ma wprowadzić elektroniczny biuletyn zamówień. Tam byłyby publikowane wszystkie zamówienia od 3 do 60 tys. euro.
- Nowe przepisy nie powinny spowodować wzrostu korupcji. Naszym zdaniem nowe brzmienie ustawy pozwoli działać przedsiębiorcom, a jednocześnie odpowiednie urzędy - kiedy dojdzie do korupcji - będą ją tępić. Dzisiejsza ustawa nie pozwala działać zamawiającym i wykonawcom, przez co stopień wykorzystania funduszy unijnych jest tak niski - mówi minister Nowakowski.
Co na to wszystko przedsiębiorcy? Jak uważa Małgorzata Krzysztoszek, dyrektor departamentu eksperckiego w Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", zmiana ustawy jest potrzebna jak najszybciej. - Trzeba rozluźnić gorset zamówień, bo firmy się duszą. Minister rozwoju Grażyna Gęsicka ma rację, że będą kłopoty z wykorzystaniem unijnych pieniędzy, jeżeli zamówienia publiczne będą się tak ciągnąć jak dziś. Nie mamy czasu na to, by ustawa nadal była sztywna. Warto podjąć ryzyko odważnej nowelizacji - mówi dyr. Krzysztoszek. - Oczywiście też mamy obawy dotyczące nowych przepisów, np. uznaniowość kryteriów przetargów, ale przedsiębiorcy potrzebują nowelizacji - dodaje.
Ustawę pozytywnie oceniła też unijna komisarz ds. rozwoju regionalnego Danuta Hübner.
- Nie obawiam się korupcji. Na nią nie ma lepszego lekarstwa od tego, by procedury były przejrzyste, a zmiany wprowadzane przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego idą właśnie ku przejrzystości procedur. Pomogą w lepszym wykorzystaniu unijnych pieniędzy - mówiła Hübner podczas spotkania z dziennikarzami w Warszawie w ub.r.
REKLAMA
REKLAMA