Paliwo wysokiego ryzyka
REKLAMA
Premier i resort finansów zaprzeczyli, jakoby w styczniu miało dojść do podwyżek. Jednak posiadacze samochodów, przerażeni wizją kosztującego ponad 4 zł autogazu, nie chcą już ryzykować, czemu trudno się dziwić: warta od 2 do 5 tys. zł inwestycja zwraca się teraz dopiero po roku intensywnej jazdy. W przypadku podwyżki cen gazu byłaby jednak zupełnie nieopłacalna. Niedawna wypowiedź byłego wiceministra Jarosława Nenemana sugerująca nieuchronność podwyżek zrobiła więc swoje: 2-3-tygodniowe kolejki w warsztatach przerabiających instalacje paliwowe skończyły się jak nożem uciął.
Pół roku bezczynności
REKLAMA
REKLAMA
– Ta branża reaguje wyjątkowo gwałtownie na podobne wypowiedzi. Powrót do poprzedniego ruchu w interesie prawdopodobnie potrwa pół roku – twierdzi Ryszard Paulo, właściciel rzeszowskiej firmy Eksa, która do niedawna montowała miesięcznie nawet do 150 instalacji gazowych. W ostatnich dwóch tygodniach pojawiło się w niej tylko 11 klientów.
Podobna do obecnej sytuacja już miała miejsce w końcu lat 90. Projekt zmian, który trafił pod obrady rządu (Ministerstwo Finansów oficjalnie zaprzeczało, jakoby chciało podnieść podatek) przewidywał podwyższenie akcyzy na autogaz do 80 proc. stawki opodatkowania benzyny. Spowodowałoby to wzrost ceny litra autogazu z 1,20 zł do 1,80 zł. Po nagłośnieniu planów przez media, wycofano się z nich, choć – jak uzasadniano wówczas konieczność zmian – miały dopasować sposób opodatkowania paliw do systemu obowiązującego w Unii Europejskiej. Mimo to część zakładów montujących gazowe instalacje zniknęła z rynku bezpowrotnie.
Czy teraz sytuacja może się powtórzyć? Według Ryszarda Beszterdy z Polskiej Organizacji Gazu Płynnego (POGP), raczej nie należy liczyć na utrzymanie stawek na obecnym poziomie. Znaczna podwyżka akcyzy na autogaz jest bowiem tym bardziej prawdopodobna, im bardziej rosną potrzeby finansowe budżetu, który może nie wytrzymać coraz to nowych wydatków o charakterze socjalnym.
Skazani na plajtę
REKLAMA
POGP uważa jednak, że ze względów propagandowych zmiany stawek nie nastąpią wcześniej niż za 3-4 miesiące. Nie zmienia to jednak coraz gorszej sytuacji ok. 11 tys. opuszczonych przez klientów warsztatów samochodowych. Ponad połowa z nich (6-7 tys.) utrzymuje się wyłącznie z autogazu. Z tego powodu bankructwa (dotkną w dużej mierze firm rodzinnych) będą liczone w tysiącach.
Andrzej Szczęśniak, ekspert związany z Centrum im. Adama Smitha, uważa jednak, że rząd może obawiać się znaczącej podwyżki akcyzy z uwagi na wielkość rynku. Już w ubiegłym roku liczba jeżdżących po Polsce samochodów napędzanych gazem zbliżyła się do półtora miliona. W tym roku przyrost był szybszy niż w poprzednich latach – szacuje się, że takich samochodów jest już ok. 2 mln.
– Autogaz jest paliwem biednych kierowców, więc taka podwyżka bezpośrednio uderzałaby w znaczną część elektoratu PiS – twierdzi Szczęśniak.
Adam Woźniak
REKLAMA
REKLAMA