Umowy na zmienionych zasadach
REKLAMA
Na podpisanie umowy z NFZ będą mogły liczyć tylko te placówki ochrony zdrowia, które spełnią odpowiednie wymogi dotyczące m.in. kwalifikacji personelu, warunków lokalowych i wyposażenia w aparaturę techniczną. Wymogi te NFZ podzielił na dwie kategorie – minimalne (ich brak uniemożliwia podpisanie kontraktu) oraz pożądane. Za spełnienie tych ostatnich szpitale i przychodnie będą premiowane dodatkową liczbą punktów.
REKLAMA
Ogólne warunki kontraktowania nie wzbudzają entuzjazmu świadczeniodawców. Zdaniem Marka Twardowskiego z Porozumienia Zielonogórskiego, gorsze były tylko dwa lata temu, gdy na czele NFZ stał prezes Krzysztof Panas. Teraz szpitale i przychodnie ponownie zostały pozbawione prawa uzgadniania z funduszem wzorów umów na świadczenie usług zdrowotnych. Ponadto minister zdrowia podwyższył wysokość kar dla świadczeniodawców za złamanie warunków umów. Mogą one wynieść nawet połowę miesięcznego dochodu zakładu opieki zdrowotnej wynikającego z kontraktu.
Historia kontraktów
• 1998 r. – podpisanie pierwszych kontraktów przez kasy chorych z placówkami ochrony zdrowia.
• 1999 r. – kasy chorych zawarły kontrakty ze wszystkimi szpitalami i przychodniami funkcjonującymi na rynku, niezależnie od tego, czy miało to swoje uzasadnienie ekonomiczne.
• 2003 r. – w miejsce kas chorych pojawia się NFZ, następuje także zmiana zasad podpisywania kontraktów z placówkami ochrony zdrowia. Fundusz przygotował tzw. katalog świadczeń zdrowotnych, czyli usług (np. gastroskopia, porada ambulatoryjna itp.) podlegających kontraktowaniu. Określił też liczbę punktów przypisanych do danego świadczenia.
• 2005 r. – zniesienie limitów w szpitalach na procedury związane z porodem i hospitalizacją noworodków.
REKLAMA
Szpital powiatowy w Rawiczu podpisuje kontrakty z NFZ na kilkanaście milionów złotych każdego roku. Pieniędzy jednak starcza na wykonanie coraz mniejszej liczby procedur medycznych. Zdaniem Janusza Atłachowicza, dyrektora placówki, mimo że NFZ co roku dysponuje większa kwotą pieniędzy, świadczeniodawcy mają coraz gorsze warunki kontraktowania. Jest to m.in. wynik rosnących wymagań funduszu i Ministerstwa Zdrowia. Pieniądze, które powinny być przeznaczone na leczenie, idą na remonty i dostosowywanie szpitali i przychodni do nowych wymogań określonych w rozporządzeniach (np. poszerzanie korytarzy o 10 cm).
Jak bumerang pojawia się także kwestia przekraczania przez placówki ochrony zdrowia limitów określonych w umowach z NFZ. Za wykonanie większej liczby świadczeń, niż określona w umówie, fundusz nie płaci. Tracą na tym także najlepsze jednostki. Teoretycznie, szpital częściej wybierany przez pacjenta powinien być w lepszej sytuacji finansowej, niż placówka, w której chorzy nie chcą się leczyć. Rzeczywistość jest jednak inna – pieniądz nie idzie za pacjentem, a rosnąca liczba wykonanych procedur powoduje ich nadmiar. Konkurs ofert na świadczenie usług zdrowotnych na przyszły rok ma się zakończyć na początku listopada br. Kontrakty ze świadczeniodawcami NFZ powinien zacząć podpisywać 7 grudnia br. Porozumienie Zielonogórskie, które skupia ponad 10 tys. członków, ostrzega jednak, że jeżeli warunki kontraktowania nie zostaną zmienione, może powtórzyć się sytuacja sprzed dwóch lat i świadczeniodawcy nie będą chcieli podpisywać umów. Mimo to na ich szybką zmianę przez ewentualną przyszłą koalicję nie ma co liczyć. Powód jest prosty – brak czasu. Być może pewne nowe rozwiązania pojawią się w przyszłym roku.
Dominika Sikora
REKLAMA
REKLAMA