Przemysł musi sobie radzić
REKLAMA
- Droga naprzód dla europejskiego przemysłu wiedzie przez zerwanie z protekcjonizmem - podkreśla komisarz UE ds. przemysłu Günter Verheugen. Komisja Europejska przedstawiła w środę strategię wsparcia dla sektora przemysłowego. Bruksela przekonuje: dziś przemysł w Unii może przetrwać tylko dzięki liberalizacji rynku pracy, inwestycjom w naukę i ochronie cennej wiedzy. Dziś w unijnym przemyśle pracuje ponad 34 mln osób. Odpowiada on za 80 proc. unijnego eksportu.
- Przemysł jest ciągle ważny dla Europy. Dlatego chcemy go wspierać. Ale nie ma już powrotu do protekcjonizmu i subsydiów. Nie chcemy chronić europejskiego przemysłu przed konkurencją, ale go na nią wystawić - zapewniał Günter Verheugen.
Ogłoszona przez niego nowa unijna polityka przemysłowa ma pomóc europejskim firmom stawić czoła rywalom np. z Chin lub Indii. Ale nie za pomocą miliardów euro pomocy publicznych lub ochronnych taryf celnych.
- Politycy nie tworzą miejsc pracy. Ale możemy stworzyć takie ramy prawne dla przemysłu, w których będzie się on rozwijał - podkreślał Verheugen.
Jak Unia chce pomóc swoim zakładom przemysłowym? W strategii przedstawionej przez Komisję znalazły się m.in. działania na rzecz: - zwiększenia ochrony europejskiej własności intelektualnej i wzornictwa przemysłowego; - zwiększenia inwestycji w technologię kosmiczną (poprzez Europejski Program Kosmiczny), - rozwoju przemysłu biotechnologicznego.
Zdaniem Verheugena ten ostatni może w przyszłości okazać się jednym z asów atutowych Europy. Do innych priorytetowych gałęzi przemysłu - dających UE największą przewagę - Komisja zaliczyła jeszcze także sektor chemiczny, farmaceutyczny, obronny, produkcję maszyn (w tym samochodów), wyspecjalizowany przemysł odzieżowy oraz produkcję stali i papieru.
Przedsiębiorcy, zrzeszeni w europejskiej federacji UNICE (jednym z największych lobby gospodarczych w Unii), przyklasnęli inicjatywie komisarza Verheugena. - Popieramy ten plan, pod warunkiem, że zostanie wdrożony bez żadnych opóźnień - komentował Ernest-Antoine Seilliere, szef UNICE.
Co nowa polityka przemysłowa Unii oznacza dla polskich przedsiębiorców? - Taka polityka UE jest nam na rękę - mówi "Gazecie" Janusz Kaczurba, doradca zarządu PKPP Lewiatan. - Polska na razie korzysta z procesu przenoszenia miejsc pracy. U nas koszty pracy w stosunku do jej jakości są nadal atrakcyjne. Poza tym mamy w ręku potężny atut: jesteśmy w Unii, blisko wielkiego rynku. Tego nie mają Chiny i Indie.
Zdaniem Kaczurby nowej polityki mogą się obawiać Francuzi, którzy chcieliby aktywnej roli Unii w obronie rynku pracy. - Polskie firmy na razie nie muszą się bać, choć oczywiście czują większą konkurencję z Chin i Indii - dodaje Kaczurba.
Czuje ją również cała Unia: jak wynika z danych Eurostatu, Chiny i Indie, najbardziej prężne kraje rozwijające się, coraz skuteczniej konkurują z unijnymi produktami przemysłowymi. Już nie tylko na rynkach zagranicznych, ale również w samej Unii.
Od początku tego roku do lipca wartość importu całej UE wzrosła w porównaniu z tym samym okresem ub.r. o 10 proc., do 547,8 mld euro. W tym samym okresie unijny eksport wzrósł o 8 proc. - do nieco ponad 502 mld euro. Największym partnerem Unii pozostały USA, za nimi plasują się Chiny i Rosja. Z Chin importujemy coraz więcej: o 21 proc. w okresie od stycznia do lipca. Za towary z Chin zapłaciliśmy w tym okresie 69,8 mld euro.
- Jeżeli Unia chce otwierać nowe rynki zbytu dla swoich produktów, to musi zapłacić cenę w postaci otwarcia rynków unijnych na towary z zewnątrz. To się na pewno będzie opłacać - mówi Janusz Kaczurba z "Lewiatana". - Inna sprawa to konkurencyjność unijnej gospodarki. Musimy zacząć inwestować przede wszystkim w wiedzę. Dziś Indie kształcą więcej absolwentów uczelni technicznych i informatycznych niż cała Unia. Trzeba gonić tych, którzy mają coraz silniejszą pozycję konkurencyjną na świecie.
REKLAMA
REKLAMA