PiS ściga się na budowie z PRL-em
REKLAMA
Nie zamierzam kpić z tego polityka ani z partii, którą reprezentuje, choć mam nieodparte wrażenie, że to PiS kpi sobie z nas, wyborców. Dlaczego?
Marcinkiewicz zapowiada, że w ciągu ośmiu lat powstanie 3 mln nowych mieszkań. Ostatnio inwestorzy budowali w naszym kraju około 100 tys. mieszkań rocznie. Musiałby się zdarzyć cud, by z roku na rok ich produkcja zwiększyła się do 375 tys. rocznie. To oznaczałoby niemal czterokrotny wzrost. Tyle mieszkań nie powstawało nawet w dekadzie Edwarda Gierka. A wtedy nie liczono się z pieniędzmi, partia kazała budować, to budowano. Dużo i byle jak.
Deklaracja PiS to czystej wody populizm.
Problemem nie są pieniądze. Szef komitetu ds. finansowania nieruchomości przy Związku Banków Polskich Zbigniew Krysiak zapewnia, że banki bez problemu sfinansowałyby 3 mln mieszkań w osiem lat. Polskie firmy, jeśli będzie trzeba, wyprodukują też odpowiednią ilość materiałów budowlanych - zapewnia z kolei Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców-Producentów Materiałów dla Budownictwa.
Problemem jest brak fundamentalnych warunków do budowania. Po pierwsze, w kraju rzadkością są plany zagospodarowania przestrzennego, które mówią, co i gdzie można budować. Bez tego załatwienie pozwolenia na budowę trwa bardzo długo. Po drugie, brakuje uzbrojonych terenów. Po trzecie, fatalny jest stan infrastruktury komunikacyjnej. Po czwarte, budowę domów skutecznie hamuje biurokratyczny tor przeszkód, a zachęt, np. w postaci ulgi podatkowej, już nie ma. Po piąte, na rynku budowlanym zaczyna brakować rąk do pracy, bo wykwalifikowani robotnicy masowo wyjeżdżają na Zachód. Tego typu barier jest oczywiście więcej.
PiS zapowiada, że zajmie się tymi problemami. Zwiększy też wydatki budżetowe np. na dotowane (i poręczane!) przez państwo kredyty mieszkaniowe dla rodzin "o niskich i średnich dochodach". Chce wspierać dotacjami gminy budujące mieszkania socjalne dla najuboższych oraz zbrojące tereny pod budowę mieszkań.
To ogrom prac. Gdyby PiS doprowadził do wyeliminowania barier, choćby częściowego, na co potrzeba, lekko licząc, dwóch-trzech lat, w Polsce zacznie powstawać więcej mieszkań. Na koniec kadencji tworzonego właśnie rządu - jeśli potrwa ona cztery lata - może budować się nawet ponad 200 tys. mieszkań rocznie. Wtedy wyborcy najpewniej nie będą już pamiętać obiecywanych 3 mln mieszkań.
I być może do takiego wniosku doszli też spece od marketingu politycznego doradzający politykom PiS. Ci ryzykują więc niewiele, a w razie porażki w następnych wyborach będą mogli powiedzieć: plan się nie udał, bo nie rządziliśmy przez osiem lat.
REKLAMA
REKLAMA