Snajper wygrał 2 miliony licytacji
REKLAMA
Serwisy internetowe wykonujące dla miłośników e-aukcji takie zadania określane są mianem "snajperów aukcyjnych". Działa ich na świecie sporo, zwłaszcza w USA (m.in. eSnipe.com, AuctionSniper.com czy EZ sniper). Pod koniec 2001 r., korzystając z zachodnich wzorów, 27-letni dziś Piotr Tomczyk, informatyk z Warszawy, stworzył polski serwis Snip.pl. - W ostatnią niedzielę nasz serwis wygrał dwumilionową aukcję w swojej historii - mówi Tadeusz Kiełbiewski, przedstawiciel Snipa.
Wszystko działa dość prosto. Zarejestrowany użytkownik Snipa musi podać swój login i hasło, z których korzysta w danym serwisie aukcyjnym, wprowadzić numer aukcji oraz maksymalną kwotę, za jaką zgadza się kupić towar. W ustalonym czasie - najczęściej kilka sekund przed końcem licytacji - Snip sam zaloguje się na aukcję w imieniu klienta i zalicytuje. - Tak kupiłem wczoraj książkę. Na sekundy przed końcem aukcji moja oferta przebiła dwie konkurencyjne - opowiada Piotr, korzystający jako wektor00 z najpopularniejszej w Polsce witryny aukcyjnej Allegro.pl.
Serwis obsługuje licytacje na Allegro.pl oraz liczne zagraniczne serwisy aukcyjne prowadzone przez międzynarodowego potentata eBay (jest dostępny także po angielsku i niemiecku). Jego skuteczność bywa różna - na Allegro Snip wygrywa niemal co drugą zleconą licytację, na eBayu mniej więcej co trzecią.
Jak podaje Kiełbiewski, w serwisie zarejestrowało się już ponad 110 tys. osób, a przeszło połowa użytkowników pochodzi spoza Polski (głównie z Niemiec i USA).
Serwisy aukcyjne oficjalnie nie występują przeciw takim praktykom. - Nie współpracujemy z żadnym snajperskim serwisem. Ale nie mamy nic przeciw temu, by nasi użytkownicy z niego korzystali. Jeśli ktoś chce, proszę bardzo - mówi Bartek Szambelan, rzecznik Allegro.pl. Jak zresztą przyznaje Szambelan, Allegro i tak nie ma możliwości technicznych, by łatwo wykryć, kto korzysta z tego rodzaju oprogramowania.
- Chyba jednak Allegro za nami nie przepada. Wykupiliśmy na ich witrynie reklamę, ale błyskawicznie ją wycofali - uśmiecha się Kiełbiewski.
Stworzony czysto hobbystycznie serwis to przykład niszowego przedsięwzięcia, które wyrasta dzięki umiejętnemu podłączeniu się pod jeden z głównych nurtów biznesu internetowego - w tym wypadku szybko rozwijającą się branżę e-akucji (w Polsce samo Allegro.pl ma już około 3 mln użytkowników, a wartość transakcji zawartych tam w zeszłym roku przekroczyła 830 mln zł). Początkowo miał służyć samemu twórcy i jego znajomym. W połowie zeszłego roku Snip, wcześniej darmowy, wprowadził liniową opłatę - za każdy "celny strzał", czyli zakończoną sukcesem licytację, inkasuje 60 gr (maksymalna prowizja podobnych serwisów w USA sięga nawet 10 dol.) wpłacane przelewem lub kartą.
Kwota niewielka. Biorąc jednak pod uwagę, że celnych strzałów zdarza się nawet 75 tys. w miesiącu (to statystyka samego serwisu, niezależnych danych brak), do maleńkiej rodzinnej firmy Chaos Brothers (formalnie pod marką tą kryje się jednoosobowa działalność gospodarcza młodego twórcy Snipa) prowadzącej serwis potrafi wpływać kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. - Liczymy, że w tym roku zanotujemy ok. 1 mln celnych strzałów - mówi Kiełbiewski. Uwzględniając darmowe i promocyjne trafienia, dałoby to ponad pół miliona złotych.
REKLAMA
REKLAMA