Po dużych wahaniach ropa trochę staniała
REKLAMA
Kilka godzin wcześnie w Londynie na International Petroleum Exchange wskaźnikowa dla rynku europejskiego cena ropy Brent z Morza Północnego zamknęła się na poziomie 64,50 dol. za baryłkę, niższym o 23 centy niż w środę.
Paradoksalnie, nadciągający znad Zatoki Meksykańskiej huragan przyczynia się z jednej strony do wzrostu cen ropy, bowiem zagraża platformom wiertniczym i instalacjom wydobywczym w tym regionie, ale jednocześnie wpływa też obniżająco na ceny bieżące, bowiem dławi popyt na ropę surową, której pierwszymi odbiorcami są liczne na południu USA rafinerie, zagrożone przez nadciągający żywioł i dlatego redukujące do minimum zakupy.
"Najbardziej pierwotny popyt ze strony rafinerii po prostu w tej chwili nie istnieje" - przytacza Reuters opinię Jim Ritterbuscha, eksperta z Illinois.
W samym Teksasie, który jest najbardziej narażony na atak Rity, koncerny naftowe zamknęły całkowicie 13 rafinerii, w sąsiedniej Luizjanie dwie następne. Zredukowało to o 30 procent łączny bieżący popyt na ropę surową w Stanach Zjednoczonych, które są największym na świecie odbiorcą tego surowca. Rita, która w czwartek rano przekraczała szybkość 280 km na godzinę i pretendowała do pierwszej trójki najgroźniejszych huraganów w historii USA, po południu (wieczorem czasu polskiego) nieco zelżała, osiągając już "tylko" prędkość ponad 230 km na godz.
Cyklon, którego centrum, wg najnowszych przewidywań, wejdzie na ląd w sobotę rano w Teksasie, gdzieś między aglomeracją Houston a granicą z Luizjaną, jest jednak nadal niezwykle groźnym sztormem, mogącym poważnie zaszkodzić przemysłowi naftowemu.
Katrina, poprzedni huragan o zbliżonej sile, który przeszedł podobną trasą przed niespełna miesiącem poczynił tyle szkód w branży naftowej, że pod jego wpływem ceny ropy w USA osiągnęły rekord wszech czasów - 70,85 dol. za baryłkę. Ten niezwykle wyśrubowany rekord może nie ostać się, gdy zaatakuje Rita.
REKLAMA
REKLAMA