Polska waluta jest coraz mocniejsza, choć analitycy i inwestorzy spodziewali się jej osłabienia w związku z wyborami parlamentarnymi.
Wczoraj euro było u nas najtańsze od pięciu i pół miesiąca – kurs euro/złoty wyniósł rano 3,98 zł, po tym, jak w środę osiągnął poziom 4,02 zł. Ostatni raz taki poziom kursu euro/złoty mieliśmy w połowie marca.
Zagranica kupuje
Na wzmocnienie się złotego do euro duży wpływ miała decyzja Rady Polityki Pieniężnej, która obniżyła stopy procentowe i utrzymała łagodne nastawienie w polityce monetarnej – co może zapowiadać kolejne cięcia stóp. Werdykt RPP zachęcił inwestorów do kupowania obligacji, których cena wzrasta w oczekiwaniu na dalsze obniżki stóp, a to wzmocniło i wzmacniać będzie złotego – zagraniczni inwestorzy, żeby kupić obligacje, muszą wymieniać swoje waluty na złote. Złoty wzmacnia się również dlatego, że zagraniczni inwestorzy kupują naszą walutę, ponieważ jest im potrzebna do ewentualnego zakupu akcji Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, które 23 września zadebiutuje na Giełdzie Papierów Wartościowych. Ponadto złotego wzmacnia napływ zagranicznych inwestycji bezpośrednich.
Nie sprawdzają się więc wcześniejsze prognozy ekonomistów i inwestorów, mówiące o tym, że przed wyborami złoty się osłabi. Zwycięża bowiem przekonanie, że działania nowego rządu wyłonionego w wyborach parlamentarnych będą korzystne dla gospodarki i polityki pieniężnej. Dlatego oczekuje się nawet, że po wyborach złoty się jeszcze umocni, a kurs euro/złoty wyniesie w końcu roku 3,90- 4,0 zł.
Źle dla eksportu
Wzmacnianie się złotego jest niekorzystne dla eksportu (za sprzedane towary eksporterzy otrzymują coraz mniej gotówki po wymianie euro na złote), który ciągnie naszą gospodarkę, przy słabym popycie krajowym. – Przy wzmacniającym się złotym eksport jest na granicy opłacalności. Odczuwają to zwłaszcza małe i średnie firmy, których udział w naszej sprzedaży na rynkach zagranicznych jest bardzo duży. Wzrost wartości naszej waluty ma mniejsze znaczenie dla wielkich firm, ponieważ w ich eksporcie duży udział ma import (na przykład podzespołów do produkcji), którego opłacalność rośnie przy aprecjacji złotego – wyjaśnia prof. Ryszard Michalski, dyrektor Instytutu Koniunktur i Cen Handlu Zagranicznego.
