Po euforii czas otrzeźwienia
REKLAMA
Już w maju sygnalizowano wzrost importu o 12 proc., co może świadczyć o ożywieniu w inwestycjach, gdyż nadal wiele technologii musimy sprowadzać z zagranicy. Banki zaś donoszą o wzroście zainteresowania firm kredytami inwestycyjnymi.
W II kwartale wzrost sięgnie 2,7–3 proc. W uzyskaniu lepszych wyników przeszkadza bardzo wysoka baza odniesienia. W ubiegłym roku z racji boomu przedakcesyjnego mieliśmy nawet 7 proc. Jeśli trendy z czerwca utrzymają się, to II połowa roku będzie lepsza.
Ryszard Petru z Banku BPH prognozuje, że w następnych kwartałach tempo wzrostu przekroczy 4 proc. Inflację mamy ma niskim poziomie 1,4 proc., malejący deficyt fiskalny i rosnące, choć zbyt wolno, zatrudnienie, któremu towarzyszą podwyżki plac w firmach. Prognozy Banku Światowego czy resortu finansów na koniec roku powinny sprawdzić się. 2006 r. ma być jeszcze lepszy.
To za mało, by dogonić średni standard życia w Unii. Dzieli nas od niego ok. 30 lat. Gdybyśmy mieli wzrost po 8-9 proc. rocznie, to obecny poziom Niemiec czy Francji uzyskalibyśmy po kilkunastu latach. Do tego trzeba wielu zmian: dalszej restrukturyzacji gospodarki, prawdziwej swobody działania dla przedsiębiorców i 10 mld dolarów rocznie zagranicznych inwestycji. Nie mówiąc o ciężkiej pracy rodaków.
Zbigniew Żukowski
REKLAMA
REKLAMA