Jak działa Państwowa Inspekcja Pracy
REKLAMA
Ujawnienie m.in. afery w Biedronce skłoniło do pytań o instrumentarium prawne, jakim dysponuje inspekcja. Po Sejmie krążą projekty rozwiązań, które pozwolą inspektorom karać pracodawców bardzo wysokimi mandatami (wyższymi, niż przewiduje kodeks wykroczeń). Kilkusetzłotowe mandaty, które może wystawiać inspektor, nie robią wrażenia szczególnie na największych pracodawcach. Jednak zdaniem ekspertów nie jest w pełni wykorzystywany nakaz płacowy, czyli administracyjny środek przymuszania pracodawców do wykonania decyzji inspektora. Za niewykonanie decyzji inspekcja może nałożyć grzywnę nawet do 100 tys. zł. Odzwierciedleniem obecnej sytuacji jest niski, bo 64-proc., poziom realizacji wydanych przez PIP decyzji (stan na 30 czerwca 2004 r.).
REKLAMA
Teoretycznie inspektor może działać jak agent wywiadu. Ma prawo wchodzić na teren firmy o każdej porze, może przesłuchiwać, pytać itd. No właśnie, może, ale... Dopiero po ujawnieniu afery w Biedronce, przed kontrolą w placówkach Kauflandu, wydane zostały specjalne wytyczne, by stosować niekonwencjonalne, ale wymagające inicjatywy metody kontrolne.
REKLAMA
W Polsce działa 1500 inspektorów, którzy są w stanie odwiedzić w ciągu roku 6-8 proc. pracodawców. Z danych Międzynarodowej Organizacji Pracy wynika, że w jednej trzeciej państw członkowskich inspektor przypada na 7500 pracowników, w jednej trzeciej stosunek ten wynosi 1 do 10 000, a w pozostałych krajach wynosi on 1 do 15 000. U nas inspektor opiekuje się 7 tys. pracowników.
Historycznie inspekcja powstała jako „policja socjalna”. Jak się wydaje, w obecnej sytuacji, gdy prawo pracy jest powszechnie łamane, inspektorzy powinni częściej korzystać z policyjnych metod i wszystkich swoich niemałych przecież uprawnień. Tylko wówczas za kilka lat Biedronka kojarzyć się będzie wyłącznie z miłym owadem z wierszyków i piosenek.
Tomasz Zalewski
REKLAMA
REKLAMA