Eksport rośnie jak na drożdżach
REKLAMA
Na rosnącą importochłonność eksportu wskazał Ryszard Michalski, dyr. Instytutu Koniunktur i Cen HZ. Dlatego m.in. deficyt w handlu zagranicznym w 2004 r. wyniósł 11,4 mld euro. Eksporterzy dotkliwie odczuwają też wahania kursu złotego wobec dolara i euro.
– Najlepszym rozwiązaniem byłoby szybkie wejście Polski do strefy euro – podkreślił. Jak ważny jest kurs naszej waluty, przyznał wiceminister rolnictwa Andrzej Kowalski. – Nasi rolnicy mogą otrzymać w br. w zł mniejsze wsparcie niż w 2004 r., pomimo większej o 20 proc. puli dotacji z UE. W 2004 r. przelicznik był 4,78 zł za euro, a obecnie tylko 4,06 zł – dodał.
Producenci rolni jednak wytwarzają doskonałe surowce dla przemysłu przetwórczego, ale z 2 mln gospodarstw w produkcji rynkowej partycypuje tylko 300-400 tys. z nich. – Martwi, że w br. spadły inwestycje, a producenci po wykorzystaniu środków z SAPARD czekają na uruchomienie funduszy unijnych na lata 2004–2006 r. Obyśmy nie stracili wypracowanej pozycji – podkreślił.
Na razie idzie bardzo dobrze. Sprzedaż artykułów rolno-spożywczych za granicę w ubiegłym roku sięgnęła 5,2 mld euro, co dało 1,2 mld euro nadwyżki.
– W ciągu pierwszych 4 miesięcy br. eksport wzrósł o 35,9 proc., a w handlu z Rosją uzyskaliśmy, pomimo różnych przeszkód formalnych, poziom sprzed kryzysu w 1998 r. – powiedział były wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa.
Mogłoby być jeszcze lepiej, ale „resort gospodarki nie zawsze dba o promocję naszych wyrobów, np. nie udzielił wsparcia wystawie w Berlinie Fruchtlogistics, która jest kluczowa dla branży owocowej” – przyznał Jan Ciesielski z Agrobiznes Klubu.
Inni mówili o niewykorzystanych możliwościach rynku bliskowschodniego i narzekali na słabe wsparcie banków w staraniach o kredyty eksportowe i brak zabezpieczeń. W UE 80 proc. transakcji to kredyty kupieckie. Są ubezpieczone w 25-30 proc., a w Polsce tylko w 3-4 proc.
– Mamy więc sporo do zrobienia – przyznała Katarzyna Kompowska, prezes grupy Coface.
Zbigniew Żukowski
REKLAMA
REKLAMA