Fiskus kredytuje małe firmy
REKLAMA
REKLAMA
Kogo jak kogo, ale fiskusa o bezinteresowną szczodrość posądzać trudno. A jednak. To, co niemożliwe w bankach, okazuje się rozwiązaniem zapisanym w ustawie podatkowej pod nazwą: kredyt podatkowy dla małych przedsiębiorców. Uzyskanie go oznacza, że przez rok firma nie musi płacić podatku i składać deklaracji, a rozliczając się później z pożyczki, zwróci ją bez odsetek.
REKLAMA
Mały przedsiębiorca, czyli kto?
Fiskus weźmie pod uwagę firmy, które:
• zatrudniają maksymalnie 50 osób;
• mają roczny obrót netto nie większy niż równowartość 10 mln euro.
REKLAMA
Kto dokładnie ma zdolność kredytową? Ci, którzy po raz pierwszy rozpoczęli działalność gospodarczą i do czasu uzyskania kredytu rozliczali się według skali podatkowej (w kolejnych latach przedsiębiorca może już być opodatkowany liniową, 19-proc. stawką). Przy czym twórcy ustawy mają tu na myśli osoby, które przez 3 lata wcześniej nie prowadziły własnej firmy, zastrzegając dodatkowo, że w tym samym czasie działalności nie mógł też prowadzić współmałżonek objęty wspólnotą majątkową. Poza tym świeżo założona firma musi działać przez przynajmniej 10 miesięcy w roku, w którym została zarejestrowana. Oznacza to, że jeśli przedsiębiorca rozpoczął działalność w lutym tego roku, nie musiałby płacić zaliczek od stycznia 2011 r. Ale jeśli zarejestrował firmę dopiero w marcu lub później, fiskus skredytuje go dopiero w 2012 r. Zanim jednak do tego dojdzie, przedsiębiorca musi spełnić szereg innych warunków - pod tym względem kredyt podatkowy jest równie wymagający jak procedura tradycyjnej pożyczki bankowej. Przede wszystkim musi w odpowiednim czasie poinformować urząd skarbowy o chęci skorzystania z rocznego kredytu (do 31 stycznia tego roku, w którym chciałby nie płacić podatku). Poza tym przychód firmy przed „udzieleniem” go nie mógł być niższy niż równowartość 1 tys. euro miesięcznie (ok. 4 tys. zł), a przedsiębiorstwo musiało zatrudniać na etacie co najmniej 5 osób w każdym miesiącu poprzedzającym zwolnienie od podatku.
Po roku korzystania z kredytu przedsiębiorca informuje fiskusa w zeznaniu rocznym, ile zarobił, ale nie rozlicza się jeszcze z pożyczki. Zrobi to dopiero w kolejnych 5 latach, doliczając do każdego zeznania rocznego 20% „zaległego” dochodu. Jeśli zatem firma skorzysta z kredytu podatkowego w 2011 r., zacznie go spłacać dopiero w 2013 r. Załóżmy, że w 2011 r. nieopodatkowany dochód wyniósł 60 tys. zł. Po raz pierwszy przedsiębiorca doliczy 20% tej kwoty (12 tys. zł) do dochodu z działalności gospodarczej za 2012 r., płacąc podatek od sumy tych 2 kwot do końca 2013 r. A nierozliczoną jeszcze część dochodu rozliczy w analogiczny sposób w kolejnych 4 latach.
Przedsiębiorca musi sobie jednak zdawać sprawę z jednej bardzo ważnej rzeczy. Aż przez 5 lat od roku, w którym korzystał z kredytu podatkowego, nie może stracić swojego prawa do zwolnienia (patrz ramka). Jeśli tak się stanie, będzie musiał rozliczyć się z całego zaległego podatku jednorazowo. Co więcej, jeśli utraci prawo do ulgi po terminie złożenia zeznania podatkowego za rok, w którym skorzystał z kredytu, nie ominą go także karne odsetki.
Firma traci prawo do ulgi, a tym samym musi od razu spłacić zaciągnięty u fiskusa kredyt, gdy w ciągu 5 lat od roku, w którym się zadłużyła:
• działalność gospodarcza zostanie zlikwidowana lub zostanie ogłoszona upadłość przedsiębiorstwa;
• choćby w jednym roku średni, miesięczny przychód firmy wyniesie mniej niż równowartość 1 tys. euro;
• zmniejszy zatrudnienie więcej niż o 10% (nawet w jednym miesiącu);
• powstały zaległości podatkowe lub nie opłacano składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne.
A ponieważ ze skarbówką lepiej nie zadzierać, decyzja o kredycie podatkowym powinna być starannie przemyślana. I choć z jednej strony kusi, by przez rok inwestować pieniądze „pożyczone” od fiskusa, np. w rozwój firmy, z drugiej należy pamiętać, że przez 5 lat może się w niej wydarzyć wiele nieprzewidzianych (i niekoniecznie pomyślnych) rzeczy.
Agata Szymborska-Sutton
analityk Tax Care
REKLAMA
REKLAMA