Życie na kredyt coraz mniej opłacalne
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Rada Polityki Pieniężnej (RPP) obniżyła stopy procentowe do poziomu najniższego w historii. Jeszcze jesienią ubiegłego roku główna stopa NBP wynosiła 6 proc., a teraz już tylko 3,75 proc. Spadek stóp nie oznacza jednak, że banki automatycznie tną oprocentowanie kredytów. Porównaliśmy aktualną ofertę kredytów gotówkowych z tą dostępną w bankach dwa miesiące temu, czyli w lutym br. (pożyczamy 5 tys. zł na rok). W czasie, gdy RPP już dwa razy obcięła stopy procentowe (w lutym i marcu), warunki dla pożyczek gotówkowych zmieniły się w dość niejednoznaczny sposób.
REKLAMA
REKLAMA
Kilka instytucji podążyło śladem RPP w wyniku czego ich kredyty potaniały. Do tego grona można zaliczyć Santander Consumer Bank, gdzie dla klientów banku oprocentowanie pożyczki spadło z 14,99 na 13,99 proc., a dla klientów „z ulicy” (a więc tych, którzy nie korzystają z oferty tej instytucji) z 16,99 na 15,99 proc. Zmiany na korzyść klientów wprowadziły też dwa nowe banki: Alior Bank i Allianz Bank. Ten pierwszy nie zmienił oprocentowania, ale obniżył prowizję, drugi zaś ściął oprocentowanie z 16,9 na 12,9 proc. Co prawda nowe promocyjne oferty Aliora i Allianz Banku wymagają wykupienia ubezpieczenia, ale nawet z dodatkową polisą są one tańsze w porównaniu do propozycji sprzed dwóch miesięcy. Po nowych bankach, które dopiero walczą o rynek, można się spodziewać właśnie takich konkurencyjnych zachowań.
Na tym typowe obniżki się kończą. W Banku Pocztowym klient „z ulicy”, który wcześnie chciał pożyczyć 5 tys. zł na rok, miał co prawda wyższe oprocentowanie (23 proc. w porównaniu do 21 proc. obecnie). Trzeba jednak pamiętać, że ta obniżka została wymuszona przez tzw. przepisy antylichwiarskie. Banki nie mogą bowiem ustalać oprocentowania powyżej czterokrotności stopy lombardowej NBP, czyli obecnie 21 proc. Z kolei w przypadku stałych klientów Pocztowy podniósł oprocentowanie szybkich kredytów z 14 na 21 proc. Niejednoznaczne są też zmiany w Banku Ochrony Środowiska. Dla stałych klientów oprocentowanie wzrosło z 10,07 na 12,36 proc., skoczyła też prowizja. W przypadku nowych osób bank zdecydował się jednak na obniżkę oprocentowania z 14,67 na 13,26 proc. Na pierwszy rzut oka podwyżkę wprowadził też Bank Pekao, bo oprocentowanie skoczyło z 10,99 na 19,99 proc. W tym samym czasie zniósł jednak prowizję, która wcześniej była na maksymalnym poziomie 5 proc. Dzięki temu całkowity koszt kredytu spadł o prawie 24 zł.
Mimo obniżek stóp procentowych pojawiły się też ewidentne podwyżki kosztów kredytu. W Banku BGŻ oprocentowanie wzrosło z 14,5 na 15,5 proc. Bank Zachodni WBK nie podniósł oprocentowania, ale prowizja za udzielnie kredytu skoczyła do poziomu 5 proc. W Euro Banku oprocentowanie skoczyło o 1 punkt do 13,75 proc. dla stałych klientów i do 17,25 proc. dla nowych. W Citibanku Handlowym dla klientów „z ulicy” stawka skoczyła z 14,99 proc. na 16,99 proc. Podobnie w Nordea Banku, gdzie nowi klienci za kredyt zapłacą 16 proc. zamiast 15,5 proc. PKO Bank Polski wcześniej informował o oprocentowaniu kredytu, zaczynającym się od 9,75 proc. Teraz podaje stawki od 12,75 do 15,75 proc.
Oprócz wspomnianych wyżej instytucji mamy całą masę banków, które nic nie zmieniły w swojej ofercie. To też można traktować jako „względną” podwyżkę. Jeśli w dobie spadających stóp procentowych i coraz niższego oprocentowania lokat bank nie zmienia stawek dla kredytów, to faktycznie powiększa swój zarobek. Ta sytuacja i wspomniane wyżej nominalne podwyżki to efekt poszukiwania przez banki dodatkowych źródeł zarobku. Zmusza je do tego ograniczanie akcji kredytowej, niska opłacalność udzielonych wcześniej kredytów hipotecznych, konieczność walki o depozyty oraz coraz gorsza sytuacja materialna klientów, która już przekłada się na wyniki banków.
Z punktu widzenia amatorów pożyczek obecna sytuacja oznacza konieczność dokładnego rozejrzenia się za odpowiednią ofertą. Skoro kredyty w niektórych bankach drożeją, to warto poszukać takiego, który nie spustoszy domowego budżetu. Co więcej warto się w ogóle zastanowić nad zaciągnięciem kredytu na cele konsumpcyjne w czasach spowolnienia gospodarczego. Utrata pracy przez jednego z członków rodziny jest teraz bardziej prawdopodobna, a jeśli do niej dojdzie, to może się pojawić kłopot ze spłacaniem miesięcznych rat. W tej sytuacji lepiej pomyśleć o oszczędnościach „na czarną godzinę”
REKLAMA
REKLAMA