Jak działają polisy na kartach kredytowych
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Ubezpieczenia kosztów leczenia za granicą to popularny dodatek do kart kredytowych, szczególnie do tych o podwyższonym standardzie. Częściej znajdziemy je przy kartach złotych lub platynowych. Z założenia mają zabezpieczać wydatki związane z chorobami czy wypadkami, które przytrafią się nam poza Polską. Jednak ten prestiżowy dodatek może się okazać bezużyteczny, bo w wielu bankach polisa zaczyna działać dopiero, jeśli użyjemy karty do płatności za określone transakcje. Najczęściej musi to być kupno biletu na podróż, tankowanie paliwa, czy opłacenie hotelu. To może być spore utrudnienie w niektórych sytuacjach, bo co jeśli jedziemy na wycieczkę z biurem podróży? Chcielibyśmy mieć dodatkowe ubezpieczenie, które przecież i tak jest dodane do karty. I tu pojawia się problem, bo większość biur podróży albo nie ma terminali do płatności kartami, albo przerzuca na klienta koszt opłaty interchange fee. Trzeba się więc liczyć z tym, że wycieczka będzie droższa o 1-2 proc., co powoduje, że część klientów woli zapłacić gotówką lub przelewem.
REKLAMA
Problem jest niewielki jeśli ubezpieczenie zaczyna działać po dokonaniu za granicą obojętnie jakiego zakupu. Posiadacz kart w Banku Ochrony Środowiska i Millennium wystarczy, że kupi puszkę coli. W innych bankach, aktywujące ubezpieczenie transakcje są ograniczone do tych związanych z podróżą, czyli najczęściej hotel, bilet lub paliwo. Z takim warunkiem muszą się liczyć klienci Deutsche Banku, Getin Noble Banku, mBanku czy MultiBanku. W BNP Paribas Fortis w grę wchodzi w zasadzie tylko zakup biletu, a inne koszty mogą być rozpatrywane indywidualnie na wniosek klienta, więc pewności nie ma. W PKO BP może to być wydatek na bilet lotniczy, kolejowy lub autobusowy, ale już podróż na własną rękę samochodem nie jest wystarczającym warunkiem. Niektóre banki, jak Raiffeisen czy Bank Zachodni WBK, rozszerzają katalog dozwolonych transakcji. W tym pierwszym może to być również dowolny zakup, ale na kwotę nie mniejszą niż 50 euro. BZWBK uzna opłatę za autostradę.
REKLAMA
Na szczęście są też banki, w których posiadacz karty w każdej sytuacji jest ubezpieczony. Tak będzie w Alior Banku, BGŻ, BPH, DnB Nord, Eurobanku, ING, Invest Banku, Kredyt Banku i w Pekao. W BNP Paribas, Deutsche Banku i w Raiffeisen Banku, warunki związane z określonymi transakcjami muszą spełnić posiadacze kart o standardzie niższym niż platynowa. Ci, którzy mają ten prestiżowy kawałek plastiku w powyższych bankach, są ubezpieczeni w każdej sytuacji.
Z ubezpieczeniami kosztów leczenia za granicą jest jeszcze jeden haczyk, a mianowicie suma ubezpieczenia, czyli to do jakiej kwoty zostaną pokryte wydatki na szpital czy lekarza. Zasada jest taka, że im wyższy standard karty, tym wyższa jest suma ubezpieczenia. Jednak przy najprostszych kartach czasami te kwoty są śmiesznie niskie. Na przykład w BNP Paribas Fortis do karty Visa Standard lub Mastercard Standard dodane jest ubezpieczenie na 8 tys. zł. To w niektórych krajach starczy na drobne zabiegi, ale na pewno nie pozwoli czuć się w pełni bezpiecznie. Jeśli myślimy na poważnie o takim ubezpieczeniu, to powinno ono opiewać co najmniej na kwotę 20 tys. euro.
Na drugim biegunie mamy karty typu MasterCard World Signia czy Visa Infinite. W przypadku tej pierwszej, wydawanej przez BPH, ubezpieczenie jest na kwotę 7,5 mln euro. Oczywiście za te wysokie sumy ubezpieczenia trzeba płacić. Karty platynowe potrafią kosztować nawet 500 zł rocznie, a te z wyższej półki nawet 1 tys. zł. Samo ubezpieczenie może być bezpłatne lub w pakiecie, który zazwyczaj kosztuje nie więcej niż kilka złotych miesięcznie.
Wybierz kartę kredytową
Jeśli wybieramy się za granicę z kartą kredytową w portfelu, to warto sprawdzić jak w przypadku naszego plastiku działa ubezpieczenie kosztów leczenia. Z ubezpieczeniami często jest tak, że jesteśmy przekonani, że polisa chroni nas w danej sytuacji, a dopiero dochodząc odszkodowania dowiadujemy się, iż nic nam się nie należy. Lepiej więc sprawdzić jakie warunki są potrzebne do aktywowania polisy, by nie okazała się ona tyko zbędnym dodatkiem do karty kredytowej, za który co miesiąc płacimy.
REKLAMA
REKLAMA