Madryt liderem wzrostów w Europie
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Środową sesję na warszawskiej giełdzie byki zaczęły od odrabiania strat i zacierania złego wrażenia po słabym zachowaniu dzień wcześniej. Pomagał im optymizm, płynący ze zwyżkujących kontraktów na amerykańskie indeksy i dobre nastroje na głównych parkietach europejskich. Sił nie starczyło jednak na zbyt długo. WIG20 zyskiwał na otwarciu prawie 0,4 proc., starając się oddalić na większą odległość od poziomu 2700 punktów. Już po niecałych dwóch godzinach powrócił do niego, a to sprowokowało podaż do bardziej zdecydowanego ataku. Zepchnęła ona indeks największych spółek do minimum w okolicach 2687 punktów. Przez kilka następnych godzin byliśmy świadkami mozolnego zmniejszania skali przeceny.
REKLAMA
W pierwszej fazie handlu po około 1 proc. zyskiwały spółki surowcowe. W okresie najsilniejszego naporu niedźwiedzi papiery KGHM przez moment traciły 0,7 proc. Akcje Lotosu i PKN Orlen przez większą część dnia trzymały się na niewielkim plusie. Sytuację ratowały też zwyżkujące o 0,5-0,6 proc. walory Telekomunikacji Polskiej. Po 0,6-0,7 proc. w dół szły akcje Pekao, PZU i Tauronu.
Przeczytaj również: Na których rynkach finansowych nastąpi najbardziej dynamiczny rozwój w roku 2011?
Na głównych giełdach europejskich euforii nie było, jednak indeksy trzymały się nad kreską. Najgorzej radził sobie DAX, co oznacza, że nie był w stanie utrzymać zdobytego przed południem kolejnego rekordu i zyskiwał zaledwie 0,4 proc. Nieznacznie większa była skala zwyżki w Londynie. Za to paryski CAC40 szedł w górę o 1,4 proc. i ucieszył tamtejszych inwestorów nowym rekordem. Liderem wzrostów na naszym kontynencie był madrycki IBEX, zyskujący ponad 2 proc. Spadkowiczom przewodziły Bukareszt, ze zniżką o ponad 1 proc. i Ateny, tracące po południu 0,3 proc.
Polecamy serwis: Lokaty
REKLAMA
Dane napływające zza oceanu nie wywarły wielkiego wrażenia na inwestorach. Liczba pozwoleń na budowę domów była minimalnie wyższa niż się spodziewano, za to przyjemnie zaskoczyła liczba budów już rozpoczętych, sięgając prawie 600 tys., podczas gdy liczono na 540 tys. Zimny prysznic sprawiła za to styczniowa produkcja przemysłowa, spadając o 0,1 proc., zamiast pójść w górę o 0,5 proc., jak oczekiwali analitycy. Mimo to w pierwszych minutach handlu na Wall Street indeksy szły w górę po 0,3-0,4 proc. Do powstrzymania amerykańskich byków potrzeba znacznie mocniejszych argumentów. Tych na razie nie ma, choć wkrótce mogą się pojawić. Wszystko wskazuje na to, że Tunezja i Egipt zapoczątkowały szerszą falę protestów na Bliskim Wschodzie. Demonstracje odbywają się w Jemenie, Bahrajnie i Libii. Rynki nie przejmują się tym, ale trudno przypuszczać, by przeszło to całkiem bez echa. Podobnie jak niezbyt udana aukcja portugalskich bonów skarbowych, których rentowność wzrosła z 3,71 do 3,987 proc.
Przybierająca z czasem na sile zwyżka za oceanem dodawała animuszu europejskim bykom, jednak naszemu indeksowi największych spółek nie pomogła obronić poziomu 2700 punktów. Ostatecznie zniżkował on o 0,56 proc., WIG spadł o 0,33 proc. a mWIG40 o 0,18 proc. Jedynie sWIG80 zyskał 1,06 proc. Obroty wyniosły 965 mln zł.
Roman Przasnyski, Open Finance
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.